piątek, 24 sierpnia 2018

33. Koniec porozumienia


Mylene miała na głowie segregację najnowszych doniesień, kolejne przeszukiwanie miejskiego archiwum, konsultację podziałów ochrony oraz milion innych, całkiem przyziemnych spraw. Jak zwykle nikt inny nie miał zamiaru wykonywać tej brudnej, monotonnej, a równocześnie kluczowej do funkcjonowania Vexosów roboty. Dziewczynie to nie przeszkadzało. Dzięki pracy przy podstawach miała większą wiedzę, a tym samym kontrolę nad grupą, niż ten dyletant Spectra, który podejmował się tylko co ciekawszych zadań. Jej akceptacja tej sytuacji sięgało tak głęboko, że jeszcze nigdy nie poprosiła o pomoc, nawet jeśli pracy było po prostu za dużo jak na jedną osobę. Wolała zarwać kolejną nockę niż męczyć się z niekompetentnym towarzystwem, które patrzyłoby jej na ręce. Teraz jednak potrzebowała więcej czasu na dopracowanie własnych planów, a Volt, którego wybrała na pomocnika, był godny zaufania i posłuszny. Nie to co Shadow, który zaraz by się zanudził albo Lync, który zaraz by zaczął dopytywać się o wszystkie możliwe szczegóły. Nie miała zamiaru być dla niego niańką. Nie chciała też przebywać z niezasługującym na pozycje lidera Spectrą ani z zapatrzonym w niego Gusem. Volt był jedyną dobrą opcją. Prawie idealną, jeśli przymknęłoby się oko na to, jak trudno go było znaleźć.
Vexoska przeszukała już podziemie, jego sypialnię, a nawet pusty pokój Lynca. Nie miała zamiaru się z nim kontaktować przez komunikator w razie, gdyby sprzęt jednak był na podsłuchu, ale powoli zaczynała odczuwać upływ czasu. Sama myśl, że w tym czasie mogłaby już załatwić jakieś pozwolenie, zaczynała ją irytować. Najgorsze było to, że zgodnie z planem zajęć nie miał powodu włóczyć się po mieście. To ją trochę niepokoiło, ale nie zamierzała się zastanawiać z jakiego powodu.
Zajrzała do kuchnio-jadalni bez specjalnie wielkich nadziei, bo wiedziała, że to nie był dla Volta naturalny teren. Już prędzej siedziałby w sali zebrań nad czymś dumając. Na widok pleców pochylonego nad stołem Shadowa, westchnęła głęboko. Gdy tylko ją usłyszał, przesunął się lekko, tak że doskonale widziała, co oglądał na nowiutkim laptopie. Jakaś czarno-biała para całowała się pośród czarno-białego ogrodu.
– Cześć, Mylene! – zawołał chłopak, odwracając się w jej stronę. – Właśnie na ciebie czekałem!
Patrzył na nią z szerokim, trochę niepokojącym uśmiechem, który zdradzał, że zaraz powie coś durnego.
– Jesteś dziewczyną, nie?
O takie coś na przykład. Dziewczyna, pełna rozczarowania z powodu jego głupoty, skinęła głową. Nie chciała prowadzić tej rozmowy, ale wiedziała, że jeśli go zignoruje, będzie za nią chodził, póki nie potwierdzi swojej płci, a to byłoby jeszcze gorsze niż spędzanie całego czasu na szukaniu Volta.
– Chyba tak - odparła nieprzyjemnym tonem.
Zazwyczaj nikt już nie chciał kontynuować po takim chłodnym potraktowaniu, ale to był Shadow. W swojej genialności uznawał, że barwa głosu nie ma żadnego znaczenia, więc nie reagował na sarkazm czy cokolwiek co potrzebowało zdolności poznawczych ciut wyższych niż poziom ameby. Chodziło też o to, że byli partnerami do działań w terenie i wiedział na ile może sobie pozwolić.
– To powiedz, co zrobić, żeby zaimponować dziewczynie - powiedział spokojnie i prawie na poważnie.
Mylene nie miała ochoty udzielać rad na ten temat. W ogóle nie miała ochoty pomagać komuś takiemu jak Shadow. Najlepiej dla niej byłoby, gdyby uznał, że nie potrzebuje żadnej pomocy, a ona chyba umiała to sprawić.
– Jeszcze niedawno mówiłeś, że nie musisz nikomu imponować, bo i tak masz wzięcie – przypomniała, wciąż stojąc w progu.  – Ona jest jakaś wyjątkowa?
                Niezbyt zależało jej na odpowiedzi, ale miała wrażenie, że ten sposób mógł przywrócić Shadowowi tą anormalną pewność w swoje siły i ona nie będzie mu już do niczego potrzebna.
– Nie poddała się mojemu urokowi - przyznał żałośnie, zezując na ekran.
Czarno-biała kobieta przyjmowała właśnie czarno-biały bukiet kwiatów od czarno-białego ukochanego. Mylene miała dziwne wrażenie, że jest to inny mężczyzna. Na tego, z którym się całowała, był zbyt wysoki i szczupły. Szybko jednak skupiła się na swoim rozmówcy.
                – A jak miała się poddać czemuś, czego nie ma? - mruknęła pod nosem Vexoska.
                Na szczęście albinos tego nie usłyszał i nadal użalał się nad sobą:
                – Normalnie bym sobie odpuścił, ale ona skradła mi serce.
                Wyglądał dziwnie. Niby było mu strasznie smutno, usta układały się w podkówkę i nie rechotał, a jednak to wszystko wydawało się jej takie nienaturalnie wymuszone. W Mylene odezwała się złość. Nie znosiła tego kretyna, który chronił swoje prawdziwe ja za maską niedorozwiniętego wariata. Chyba wszyscy w Vexosach próbowali się jakoś chronić przed innymi, ale Prove był w tej swojej kreacji taki zatwardziały i spójny, że gdyby nie zdecydował się pokazać dziewczynie swojego prawdziwego oblicza, do dziś uważałaby go za totalnego świra.
– To jest jej największy błąd w życiu - syknęła, pochłonięta gniewem. Sama nie wiedziała do końca dlaczego. – Już niedługo będzie tego bardzo żałować.
                To Shadow musiał już usłyszeć. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości. A jednak zignorował tę wypowiedź, tak jak ignorował wszystko, co mu nie pasowało. Wpatrywał się w nią intensywnie tymi czerwonymi, błyszczącymi oczami prawie tak jak wtedy, gdy odbyli pierwszą poważną, a równocześnie tak błahą pogawędkę. Co zabawne, wtedy również otarli się o temat miłości. Spytała go czy nie jest może gejem, bo tylko to tłumaczyłoby jej jego reakcję na propozycję jednej z fanek, a on nagle zaczął jej przedstawiać całą swoją bzdurną filozofię. Wtedy podejrzewała, że był po prostu zmęczony, a cichy pokój hotelowy, w którym mieli się szybko przygotować do występu w programie, nakłonił go do zwierzeń. Teraz była pewna, że nie chodziło o miejsce, a tematykę.
                – Poradź mi, co zrobić, żeby się we mnie zakochała – powiedział to tak, jak gdyby prosił o podzielenie się drugim śniadaniem – natarczywie.
                Zaczynał jej mocno działać na nerwy. Miała taką ochotę odejść, że sama się sobie dziwiła. Nigdy nie przepadała za tego typu bzdurami, a od czasu ich ostatniej rozmowy sporo się wydarzyło, ale nie przypuszczała, że aż tak będzie chciała tego uniknąć.
– Nie znam się na takich bzdurach – odezwała się lodowato, wskazując na ekran laptopa. – Większość głupich filmów radzi bycie sobą, ale w twoim przypadku to jak strzał do własnej bramki.
                – To co mam zrobić? – Prove zajęczał, rozkładając się na stole. – Tak mi na niej zależy... Co ma zrobić człowiek, żeby stopić lód i wejść w oficjalny, jawny związek?
Mylene zrozumiała do czego nawiązuje. Miała dość jego udawanek. Nigdy nie denerwował jej aż tak bardzo jak teraz. Ten egoista, udający, że wie co czują inni... Gdyby chociaż mówił to w żartach, gdyby ją obrażał… Ale nie! To wszystko było poważne. Z trudem powstrzymała własne dłonie przed strzeleniem go w ten biały, pusty łeb, ale język nie dał się uciszyć:
                – Moim zdaniem interesuje cię, bo jest trudna do zdobycia. Potem pobawisz się nią trochę i rzucisz w kąt tak jak inne zabawki.
Jej głos był tak przepełniony nienawiścią, że sama się zdziwiła. Czerwone, psychodelicznie lśniące oczy wwiercały się w nią jakby ich właściciel miał ochotę własnoręcznie wypruć flaki swojej rozmówczyni. Nie było to przyjemne spojrzenie, ale tak naprawdę nie robiło na Mylene wrażenia. Była silniejsza i mogła z łatwością doprowadzić swojego partnera do porządku. Wystarczyło na nowo uderzyć tam, gdzie najbardziej go bolało. Tam, gdzie sam się odsłonił podczas tych krótkich chwil, gdy przestawał udawać wariata.
                – Ona nie będzie moją zabawką! - zaperzył się. – Nie jestem taki jak..
                Dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco, dopowiadając sobie drugą część zdania. Nie wierzyła mu ani trochę. Nawet, jeśli wyglądał przekonująco, a w pamięci wciąż miała chwile, kiedy jej pomagał, wiedziała, że kłamie. Tylko, że niesamowicie przekonująco. Gdyby go tak dobrze nie znała, łatwiej byłoby jej go nazwać kłamcą.
I mimo że mówiła do niego tak już tysiące razy, tym razem uznał, że trzeba się obrazić. Zrobił to przesadnie, na pokaz, byle tylko zdusić prawdziwą niechęć jaką ją obdarzył. Mylene zmierzyła go zimnym spojrzeniem. Był taki irytujący. Robił jej na złość tylko dlatego, że mu się nudziło. Gdyby jej nienawidził, mogłaby choć trochę zrozumieć, ale przecież była mu obojętna. Mogłaby przeżyć albo zginąć w następnej akcji i nic by go to nie obchodziło. Znaczyła dla niego tyle, co zeszłoroczny śnieg, a może i jeszcze mniej.
Gdy podniósł się i powiedział, że nigdy jej nie pomoże w związku z jej małą tajemnicą, nie pokazała po sobie żadnych emocji. Mimo że właśnie straciła Darkusa, nie mogła pozbyć się poczucia, że tak będzie najlepiej.
                – Ale nie zdradzę cię przed Spectrą - odezwał się jeszcze Shadow, zabierając laptopa ze stołu. – Nie lubię go. Rządzi się jakby był liderem.
Mylene nie zareagowała na ten bezsensowny żart. Nie podziękowała mu też za dyskrecję. Od początku wiedziała, że może mu zaufać. Zaufać… To nie było dobre słowo. Wiedziała, że albinos nie będzie po stronie Spectry choćby nie wiadomo co. Nie dlatego, że była jego partnerką albo przez wzgląd na stare czasy. Nie uznawał długów wdzięczności ani kierowania się relacjami. Chyba to w nim najbardziej ceniła. Ona nie potrafiła działać nie zważając na zasadę wzajemności. Nawet nie dlatego, że nie było to zgodne z jej charakterem. Gdyby to odrzuciła, cały ich świat runąłby w posadach, a do tego nie mogła dopuścić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba wtedy nie określiłam tak jasno czemu Shadow się wkurzył i zerwał porozumienie. Chciałam to rozwinąć później, nadal zamierzam, ale już teraz dodałam więcej wskazówek, tropów. Muszę być bardziej konkretna, żeby to nie przypominało półprzezroczystej, z daleka ładnej, ale mało konkretnej papki z kiślu.

3 komentarze:

  1. Kiedy rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dołączam się do pytania. Kiedy pojawi się nowy rozdział? Czekamy już dość długo... i to czekanie jest nie do zniesienia.

      Usuń
  2. Kathaine Talaith18 września 2020 13:49

    Cześć, dawno mnie tu nie było, ale nigdy nie zapomniałam. Myślałam, że skomentuję rozdziały, gdy przeczytam wszystkie poprawione, ale nie mogę się powstrzymać przy tym.
    Nigdy nie lubiłam Mylene. Ani w kreskówce, ani w pierwotnej wersji Twojego opowiadania. Taka lodowa dama, która jako jedyna z postaci zdawała się dla mnie nie mieć ludzkiej strony.

    W tym rozdziale okazuje się, że jest inaczej i że jak każdy walczy ze swoimi uczuciami, których nie pojmuje. Podoba mi się nawiązanie do przeszłej rozmowy z Shadowem i do ich działania jako partnerzy. Zarysowuje to relację między nimi i sprawia, że chce się poznać ich bliżej, już nie tylko Shadowa, ale i Mylene.

    To chyba rozdział, który jak do tej pory najmocniej różni się od swojej pierwotnej wersji. Podobają mi się te smaczki, które można zaobserwować przy czytaniu historii w nowej odsłonie i to, jak zachowania postaci są wyjaśniane i rozszerzane.

    Dziękuję, że wróciłaś do tej historii i życzę powodzenia w jej kontynuuacji, mam nadzieję, że następne rozdziały będą się dalej pojawiać.

    Niemniej jednak melduję, że dalej jestem i czekam na ciąg dalszy! Kilka lat temu miałam ułożoną swoją teorię co do rozwoju wydarzeń i nie pamiętam jej już dokładnie, ale wciąż jestem ciekawa czy miałam choć trochę racji ;)

    Powodzenia w dalszym pisaniu rozdziałów! Tymczasem ja zabieram się za kolejne ;)

    OdpowiedzUsuń