Mylene miała na głowie segregację
najnowszych doniesień, kolejne przeszukiwanie miejskiego archiwum, konsultację
podziałów ochrony oraz milion innych, całkiem przyziemnych spraw. Jak zwykle nikt
inny nie miał zamiaru wykonywać tej brudnej, monotonnej, a równocześnie
kluczowej do funkcjonowania Vexosów roboty. Dziewczynie to nie przeszkadzało. Dzięki
pracy przy podstawach miała większą wiedzę, a tym samym kontrolę nad grupą, niż
ten dyletant Spectra, który podejmował się tylko co ciekawszych zadań. Jej
akceptacja tej sytuacji sięgało tak głęboko, że jeszcze nigdy nie poprosiła o
pomoc, nawet jeśli pracy było po prostu za dużo jak na jedną osobę. Wolała zarwać
kolejną nockę niż męczyć się z niekompetentnym towarzystwem, które patrzyłoby
jej na ręce. Teraz jednak potrzebowała więcej czasu na dopracowanie własnych
planów, a Volt, którego wybrała na pomocnika, był godny zaufania i posłuszny.
Nie to co Shadow, który zaraz by się zanudził albo Lync, który zaraz by zaczął dopytywać
się o wszystkie możliwe szczegóły. Nie miała zamiaru być dla niego niańką. Nie
chciała też przebywać z niezasługującym na pozycje lidera Spectrą ani z zapatrzonym
w niego Gusem. Volt był jedyną dobrą opcją. Prawie idealną, jeśli przymknęłoby
się oko na to, jak trudno go było znaleźć.
Vexoska przeszukała już podziemie,
jego sypialnię, a nawet pusty pokój Lynca. Nie miała zamiaru się z nim kontaktować
przez komunikator w razie, gdyby sprzęt jednak był na podsłuchu, ale powoli
zaczynała odczuwać upływ czasu. Sama myśl, że w tym czasie mogłaby już załatwić
jakieś pozwolenie, zaczynała ją irytować. Najgorsze było to, że zgodnie z
planem zajęć nie miał powodu włóczyć się po mieście. To ją trochę niepokoiło,
ale nie zamierzała się zastanawiać z jakiego powodu.
Zajrzała do kuchnio-jadalni bez
specjalnie wielkich nadziei, bo wiedziała, że to nie był dla Volta naturalny
teren. Już prędzej siedziałby w sali zebrań nad czymś dumając. Na widok pleców
pochylonego nad stołem Shadowa, westchnęła głęboko. Gdy tylko ją usłyszał,
przesunął się lekko, tak że doskonale
widziała, co oglądał na nowiutkim laptopie. Jakaś czarno-biała para całowała
się pośród czarno-białego ogrodu.
– Cześć, Mylene! – zawołał chłopak, odwracając się w jej stronę. –
Właśnie na ciebie czekałem!
Patrzył na nią z szerokim, trochę
niepokojącym uśmiechem, który zdradzał, że zaraz powie coś durnego.
– Jesteś dziewczyną, nie?
O takie coś na przykład. Dziewczyna,
pełna rozczarowania z powodu jego głupoty, skinęła głową. Nie chciała prowadzić
tej rozmowy, ale wiedziała, że jeśli go zignoruje, będzie za nią chodził, póki
nie potwierdzi swojej płci, a to byłoby jeszcze gorsze niż spędzanie całego
czasu na szukaniu Volta.
– Chyba tak - odparła nieprzyjemnym tonem.
Zazwyczaj nikt już nie chciał
kontynuować po takim chłodnym potraktowaniu, ale to był Shadow. W swojej
genialności uznawał, że barwa głosu nie ma żadnego znaczenia, więc nie reagował
na sarkazm czy cokolwiek co potrzebowało zdolności poznawczych ciut wyższych
niż poziom ameby. Chodziło też o to, że byli partnerami do działań w terenie i
wiedział na ile może sobie pozwolić.
– To powiedz, co zrobić, żeby zaimponować dziewczynie - powiedział
spokojnie i prawie na poważnie.
Mylene nie miała ochoty udzielać rad
na ten temat. W ogóle nie miała ochoty pomagać komuś takiemu jak Shadow.
Najlepiej dla niej byłoby, gdyby uznał, że nie potrzebuje żadnej pomocy, a ona
chyba umiała to sprawić.
– Jeszcze niedawno mówiłeś, że nie musisz
nikomu imponować, bo i tak masz wzięcie – przypomniała, wciąż stojąc w progu. – Ona jest jakaś wyjątkowa?
Niezbyt
zależało jej na odpowiedzi, ale miała wrażenie, że ten sposób mógł przywrócić
Shadowowi tą anormalną pewność w swoje siły i ona nie będzie mu już do niczego
potrzebna.
– Nie poddała się mojemu urokowi - przyznał żałośnie, zezując na ekran.
Czarno-biała kobieta przyjmowała
właśnie czarno-biały bukiet kwiatów od czarno-białego ukochanego. Mylene miała
dziwne wrażenie, że jest to inny mężczyzna. Na tego, z którym się całowała, był
zbyt wysoki i szczupły. Szybko jednak skupiła się na swoim rozmówcy.
– A jak miała
się poddać czemuś, czego nie ma? - mruknęła pod nosem Vexoska.
Na szczęście albinos
tego nie usłyszał i nadal użalał się nad sobą:
– Normalnie
bym sobie odpuścił, ale ona skradła mi serce.
Wyglądał
dziwnie. Niby było mu strasznie smutno, usta układały się w podkówkę i nie
rechotał, a jednak to wszystko wydawało się jej takie nienaturalnie wymuszone.
W Mylene odezwała się złość. Nie znosiła tego kretyna, który chronił swoje
prawdziwe ja za maską niedorozwiniętego wariata. Chyba wszyscy w Vexosach próbowali
się jakoś chronić przed innymi, ale Prove był w tej swojej kreacji taki
zatwardziały i spójny, że gdyby nie zdecydował się pokazać dziewczynie swojego
prawdziwego oblicza, do dziś uważałaby go za totalnego świra.
– To jest jej największy błąd w życiu
- syknęła, pochłonięta gniewem. Sama nie wiedziała do końca dlaczego. – Już
niedługo będzie tego bardzo żałować.
To Shadow
musiał już usłyszeć. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości. A jednak zignorował
tę wypowiedź, tak jak ignorował wszystko, co mu nie pasowało. Wpatrywał się w
nią intensywnie tymi czerwonymi, błyszczącymi oczami prawie tak jak wtedy, gdy
odbyli pierwszą poważną, a równocześnie tak błahą pogawędkę. Co zabawne, wtedy
również otarli się o temat miłości. Spytała go czy nie jest może gejem, bo tylko
to tłumaczyłoby jej jego reakcję na propozycję jednej z fanek, a on nagle
zaczął jej przedstawiać całą swoją bzdurną filozofię. Wtedy podejrzewała, że
był po prostu zmęczony, a cichy pokój hotelowy, w którym mieli się szybko
przygotować do występu w programie, nakłonił go do zwierzeń. Teraz była pewna,
że nie chodziło o miejsce, a tematykę.
– Poradź mi,
co zrobić, żeby się we mnie zakochała – powiedział to tak, jak gdyby prosił o
podzielenie się drugim śniadaniem – natarczywie.
Zaczynał jej
mocno działać na nerwy. Miała taką ochotę odejść, że sama się sobie dziwiła.
Nigdy nie przepadała za tego typu bzdurami, a od czasu ich ostatniej rozmowy
sporo się wydarzyło, ale nie przypuszczała, że aż tak będzie chciała tego
uniknąć.
– Nie znam się na takich bzdurach – odezwała
się lodowato, wskazując na ekran laptopa. – Większość głupich filmów radzi
bycie sobą, ale w twoim przypadku to jak strzał do własnej bramki.
– To co mam
zrobić? – Prove zajęczał, rozkładając się na stole. – Tak mi na niej zależy...
Co ma zrobić człowiek, żeby stopić lód i wejść w oficjalny, jawny związek?
Mylene zrozumiała do czego nawiązuje.
Miała dość jego udawanek. Nigdy nie denerwował jej aż tak bardzo jak teraz. Ten
egoista, udający, że wie co czują inni... Gdyby chociaż mówił to w żartach,
gdyby ją obrażał… Ale nie! To wszystko było poważne. Z trudem powstrzymała własne
dłonie przed strzeleniem go w ten biały, pusty łeb, ale język nie dał się
uciszyć:
– Moim
zdaniem interesuje cię, bo jest trudna do zdobycia. Potem pobawisz się nią
trochę i rzucisz w kąt tak jak inne zabawki.
Jej głos był tak przepełniony
nienawiścią, że sama się zdziwiła. Czerwone, psychodelicznie lśniące oczy
wwiercały się w nią jakby ich właściciel miał ochotę własnoręcznie wypruć flaki
swojej rozmówczyni. Nie było to przyjemne spojrzenie, ale tak naprawdę nie
robiło na Mylene wrażenia. Była silniejsza i mogła z łatwością doprowadzić swojego
partnera do porządku. Wystarczyło na nowo uderzyć tam, gdzie najbardziej go bolało.
Tam, gdzie sam się odsłonił podczas tych krótkich chwil, gdy przestawał udawać
wariata.
– Ona nie
będzie moją zabawką! - zaperzył się. – Nie jestem taki jak..
Dziewczyna
uśmiechnęła się kpiąco, dopowiadając sobie drugą część zdania. Nie wierzyła mu
ani trochę. Nawet, jeśli wyglądał przekonująco, a w pamięci wciąż miała chwile,
kiedy jej pomagał, wiedziała, że kłamie. Tylko, że niesamowicie przekonująco.
Gdyby go tak dobrze nie znała, łatwiej byłoby jej go nazwać kłamcą.
I mimo że mówiła do niego tak już tysiące
razy, tym razem uznał, że trzeba się obrazić. Zrobił to przesadnie, na pokaz,
byle tylko zdusić prawdziwą niechęć jaką ją obdarzył. Mylene zmierzyła go
zimnym spojrzeniem. Był taki irytujący. Robił jej na złość tylko dlatego, że mu
się nudziło. Gdyby jej nienawidził, mogłaby choć trochę zrozumieć, ale przecież
była mu obojętna. Mogłaby przeżyć albo zginąć w następnej akcji i nic by go to
nie obchodziło. Znaczyła dla niego tyle, co zeszłoroczny śnieg, a może i
jeszcze mniej.
Gdy podniósł się i powiedział, że
nigdy jej nie pomoże w związku z jej małą tajemnicą, nie pokazała po sobie
żadnych emocji. Mimo że właśnie straciła Darkusa, nie mogła pozbyć się
poczucia, że tak będzie najlepiej.
– Ale nie
zdradzę cię przed Spectrą - odezwał się jeszcze Shadow, zabierając laptopa ze
stołu. – Nie lubię go. Rządzi się jakby był liderem.
Mylene nie zareagowała na ten
bezsensowny żart. Nie podziękowała mu też za dyskrecję. Od początku wiedziała,
że może mu zaufać. Zaufać… To nie było dobre słowo. Wiedziała, że albinos nie
będzie po stronie Spectry choćby nie wiadomo co. Nie dlatego, że była jego partnerką
albo przez wzgląd na stare czasy. Nie uznawał długów wdzięczności ani
kierowania się relacjami. Chyba to w nim najbardziej ceniła. Ona nie potrafiła
działać nie zważając na zasadę wzajemności. Nawet nie dlatego, że nie było to
zgodne z jej charakterem. Gdyby to odrzuciła, cały ich świat runąłby w posadach,
a do tego nie mogła dopuścić.
----------------------------------------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba wtedy nie określiłam tak jasno czemu Shadow się wkurzył i zerwał porozumienie. Chciałam to rozwinąć później, nadal zamierzam, ale już teraz dodałam więcej wskazówek, tropów. Muszę być bardziej konkretna, żeby to nie przypominało półprzezroczystej, z daleka ładnej, ale mało konkretnej papki z kiślu.
Kiedy rozdział? :(
OdpowiedzUsuńDołączam się do pytania. Kiedy pojawi się nowy rozdział? Czekamy już dość długo... i to czekanie jest nie do zniesienia.
UsuńCześć, dawno mnie tu nie było, ale nigdy nie zapomniałam. Myślałam, że skomentuję rozdziały, gdy przeczytam wszystkie poprawione, ale nie mogę się powstrzymać przy tym.
OdpowiedzUsuńNigdy nie lubiłam Mylene. Ani w kreskówce, ani w pierwotnej wersji Twojego opowiadania. Taka lodowa dama, która jako jedyna z postaci zdawała się dla mnie nie mieć ludzkiej strony.
W tym rozdziale okazuje się, że jest inaczej i że jak każdy walczy ze swoimi uczuciami, których nie pojmuje. Podoba mi się nawiązanie do przeszłej rozmowy z Shadowem i do ich działania jako partnerzy. Zarysowuje to relację między nimi i sprawia, że chce się poznać ich bliżej, już nie tylko Shadowa, ale i Mylene.
To chyba rozdział, który jak do tej pory najmocniej różni się od swojej pierwotnej wersji. Podobają mi się te smaczki, które można zaobserwować przy czytaniu historii w nowej odsłonie i to, jak zachowania postaci są wyjaśniane i rozszerzane.
Dziękuję, że wróciłaś do tej historii i życzę powodzenia w jej kontynuuacji, mam nadzieję, że następne rozdziały będą się dalej pojawiać.
Niemniej jednak melduję, że dalej jestem i czekam na ciąg dalszy! Kilka lat temu miałam ułożoną swoją teorię co do rozwoju wydarzeń i nie pamiętam jej już dokładnie, ale wciąż jestem ciekawa czy miałam choć trochę racji ;)
Powodzenia w dalszym pisaniu rozdziałów! Tymczasem ja zabieram się za kolejne ;)