poniedziałek, 30 lipca 2018

27. Rozczarowanie Volta

Volt starał się być jak najlepszym podwładnym i zazwyczaj wszelkie raporty składał od razu po powrocie. Wczoraj, gdy wrócił w środku nocy, po raz pierwszy odstąpił od tej zasady. A raczej Spectra go do tego zmusił, bo kiedy tylko zobaczył Vexosa, któremu rozwiezienie Młodych Wojowników uczestniczących w akcji zajęło dwa razy więcej czasu niż powinno i który tłumaczył, że jechał tak wolno i ostrożnie ze względu na ból nosa, kazał mu iść spać. W odpowiedzi na słaby protest Volta, że przecież tak nie wypada, skoro lider tyle na niego czekał, Phantom wskazał mu drzwi.
– Jeśli złożysz raport rano, świat się nie zawali – westchnął głośno. – A nawet będzie lepiej, bo może ból się zmniejszy i będziesz bardziej przydatny.
Z taką logiką nie można się było kłócić i Volt, wciąż mający wyrzuty sumienia i wątpliwości, poszedł spać. Ale rano musiał przyznać rację Spectrze. Nie dość, że czuł się lepiej i w końcu potrafił się skupić, to jeszcze miał czas, żeby sobie wszystko poukładać w głowie i zdać sprawozdanie wolne od nieistotnych szczegółów. Bo kogo obchodziło to, co powiedział przeciwnik? Albo jak przebiegała rozmowa z Młodymi Wojownikami? Albo reakcja Julie na pomysł Shadowa? Tych „albo” było bardzo wiele. I z tych „albo”, jak się później okazało, składał się głównie raport Prove'a.
Teraz, po wykonaniu obowiązku, Volt czuł się naprawdę szczęśliwy. A może raczej chodziło o to, że dochodziła jedenasta i w budynku panowała relaksująca cisza? Wszyscy, prócz niego i Spectry, mieli w tym czasie lekcje. Na samą myśl, że już zakończył swoją edukację, czuł ulgę. Nie musiał się przejmować zarobkami, bo przynależność do Vexosów dawała mu dożywotnią pensję nawet, jeśli nie byłby w stanie już dalej walczyć, a poza tym sama wzmianka w CV o grupie otwierała wiele drzwi. Nie czuł potrzeby dalszego kształcenia się, w przeciwieństwie do Spectry, który zaliczał chyba z dwa kierunki. Albo kursy.
Młodzieniec mimowolnie skierował się w stronę podziemnych korytarzy, chcąc poczekać na Mylene w jej tajnym pokoju. Od dawna chciał z nią porozmawiać, a jakoś nie mógł jej złapać. Zawsze miała ważne sprawy na głowie i zbyt mało czasu. Przynajmniej tak się tłumaczyła, gdy pytał ją, czy go unika.
A on przekonywał sam siebie, że jej wierzy.
Gdy wszedł do podziemnego pokoiku, skamieniał. Nie wiedział jak się zachować, gdy zobaczył niebieskowłosą dziewczynę, stojącą nad brzegiem ozdobnego brodzika, który wprowadzał do podziemnego gabinetu atmosferę Aquosa.
– Mylene, nie jesteś w szkole ? – spytał, postępując parę kroków.
Odwróciła się powoli, słysząc jego głos. Volt zatrzymał się, gdy poczuł na sobie chłodne, niebieskie oczy. Przestał czuć się pewnie. Miał nadzieje, że nie zdenerwował jej swoim przybyciem. Jeśli robiła coś ważnego, wolała być sama. Chociaż... Czy zamrażanie wody w brodziku zaliczało się do ważnych spraw?
– Jestem już dorosła. Mogę decydować, gdzie mam przebywać – odpowiedziała spokojnie.
Volt skinął głową nieco zaskoczony. Spróbował sobie przypomnieć, kiedy jego wybranka miała osiemnaste urodziny, ale to było trudne. Na pewno w  październiku, ale którego? Nie miał głowy do dat, a Mylene nigdy nie przypominała im o tego typu sprawach. Ale żeby Shadow, który zawsze urządzał (czy  solenizant tego chciał, czy nie) huczne urodziny o tym zapomniał? Jego przyjęcia niespodzianki były zawsze pełne samodzielnie zrobionych „przysmaków”, badziewnych gier, papierowych czapeczek oraz prezentów wygrzebanych z kosza z przecenami. I choć wszyscy narzekali na takie urodziny, nikt nigdy z nich nie wychodził. Volt pamiętał swoje i domyślał się, że chodziło o to miłe ciepło w środku i głosik w głowie, który krzyczał: „Pamiętali!”. Zrobiło mu się smutno. Mylene miała tego nie doświadczyć.
– Kiedy miałaś urodziny? – zapytał.
– Wczoraj, gdy byliście w Lorsono. Dzięki temu uniknęłam tego głupiego przyjęcia – odparła bez żalu, podchodząc do biurka.
Volt miał nadzieję, że jednak choć trochę żałuje braku urodzinowej imprezy. Mógłby wtedy urządzić jakieś miłe wyjście. Ale bez Shadowa. I bez reszty Vexosów. Uśmiechnął się szeroko na sam pomysł i nie czekając długo, postanowił go wcielić w życie.
– Co powiesz na wyjście do restauracji w ramach prezentu? – wypalił bez namysłu.
Dziewczyna usiadła przy biurku i przesunęła na bok mieniącą się błękitem i żółcią skrzynkę, która pod wpływem jej dotyku zmieniła kolor na jasny niebieski. Gdy zabrała dłoń, kolory znów zaczęły się zmieniać. Chwilowa obserwacja tego przedmiotu zdawała się całkowicie pochłaniać jej myśli, więc Volt postanowił ponowić propozycję.
– To zgodzisz się na tę kolacje? – po chwili zdał sobie sprawę, że nie dodał istotnego szczegółu, który mógł zaważyć na odpowiedzi. – Pójdziemy we dwójkę. Bez reszty – dodał.
Mylene wzięła do ręki jakieś papiery, które leżały w szufladce i zaczęła dzielić je na dwie grupki. Spisane ręcznie na lewą, wydrukowane na prawą. Nie popatrzyła na chłopaka ani nie przerwała sortowania, gdy odpowiedziała:
  Brzmi to trochę lepiej od pomysłów Shadowa, ale nie mam czasu ani chęci.
Tylko trochę lepiej od pomysłów Shadowa? Volt poczuł się, jakby pchnęła go nożem w brzuch. Mimo to postanowił nie wracać do tematu. Zamiast tego, zdecydował pomagać jej w każdy możliwy sposób. Wtedy miałaby czas, a chęci same by się znalazły. Taką miał nadzieję.
– Martwisz się czymś? – spytał, podchodząc bliżej.
Ustał tuż za nią, żeby mieć wgląd na to, co przegląda. Może mógłby jej coś doradzić? Oparł swoje wielkie dłonie na oparciu krzesła i pochylił się nad dokumentami, które właśnie skończyła porządkować. Był tak blisko dziewczyny, że słyszał jej wciąż spokojny oddech. Był tym lekko zdziwiony. Spodziewał się, że przyspieszy, tak jak jego serce, ale najwyraźniej taka bliskość nie robiła na niej wrażenia. Poczuł wielkie rozczarowanie.
– Volt? – odezwała się chłodno.
Zareagował natychmiast.
– Tak?
Miał nadzieję na przełom w ich relacjach. Na coś, co sprawi, że wreszcie się przed sobą otworzą. A jak to bywa z nadziejami, są domeną głupców.
– Odsuń się. Dyszysz mi w twarz.
Wykonał polecenie z rumieńcem na twarzy. Nie spodziewał się, że rzuci mu się na szyje i wyzna, że też go kocha, ale miał nadzieję na coś głębszego niż „dyszysz mi w twarz”. Przynajmniej nie tak poniżającego. Zdenerwowany patrzył na jej idealnie uczesane, niebieskie włosy, które tak ładnie okalały jej twarz. Chciał powiedzieć coś, co puściłoby ten incydent w niepamięć. A jedyną rzeczą, jaka mogła teraz zainteresować Mylene, była potęga zamknięta w skrzynce.
– Masz już Pyrusa i Subterrę?
Nie spojrzała na niego, ale odpowiedziała od razu.
– Myślę, że możemy wykorzystać Młodych Wojowników. Kuso jest nieinteligentny, a do tego pragnie być najlepszym. Użyteczniejszego połączenia nie znajdziemy. A Makimoto ma do ciebie słabość. Tak przynajmniej wynika ze słów Shadowa.
Nagle Volt doznał olśnienia. Przecież Mylene słyszała raport Shadowa! Pewnie była zazdrosna o Julie! Zadowolony ze swojego odkrycia, postanowił ją uspokoić.
– Nie lubię takich dziewczyn – oznajmił z całym swoim przekonaniem.
Jednak jego szósty zmysł zawiódł na całej linii.
– Co z tego? Masz udawać, żeby użyczyła nam mocy w odpowiednim momencie – warknęła dziewczyna. – Mam nadzieję, że szybko ulegnie twojemu urokowi.
– Ty też uległaś? – wypalił, nim pomyślał.
Vexoska wyprostowała się, ale nie odwróciła. Volt postanowił poprowadzić sprawę do końca, skoro już i tak stał na cienkim lodzie.
– Mylene, nie udawajmy, że nic się wtedy nie stało! – podniósł lekko głos.
Myślał, że to ją przekona do podjęcia tematu. Tym razem się nie pomylił.
– Nie udajemy. Przecież to nie miało znaczenia – odpowiedziała najzwyklejszym w świecie tonem.
Volt był w głębokim szoku. Nie spodziewał się czegoś takiego. Gdy jakiś czas temu przyszła do jego pokoju porozmawiać, nie wiedział, że to odmieni jego życie. Sądził, że ta pogawędka będzie dotyczyła przemyśleń na temat Spectry. Czasami odwiedzała go, by ponarzekać i knuć plany przejęcia władzy nad Vexosami. Nie sądził wtedy, że są prawdziwe. Przecież każdy narzekał kiedyś chociaż raz na swojego szefa i myślał, że dałby sobie lepiej radę na jego miejscu. Wtedy jednak przedstawiła mu już gotowy plan i zaproponowała współpracę. Nie był pewny czy chce w tym uczestniczyć. Argumenty miała bardzo przekonujące, ale on był lojalny Spectrze. Nie dlatego, że darzył go szacunkiem. Nie wiązała go też żadna przysięga. Po prostu zdrada była niehonorowa. Tłumaczył to jej, gdy przyciągnęła go do siebie i pocałowała.
To nie mogło długo trwać. Niestety. Ta najpiękniejsza chwila w jego życiu była jednocześnie najkrótszą. A tyle się przez nią zmieniło!  Wtedy zdał sobie sprawę, że ją kocha i obiecał spełnić wszystkie jej marzenia.
A ona teraz twierdziła, że to wszystko nie miało znaczenia.
– Więc czemu mnie pocałowałaś? – spytał bezbarwnie.
Wciąż siedziała do niego tyłem. Miał ochotę odwrócić krzesło i spojrzeć jej w oczy, ale powstrzymał się. Bał się, że jeśli zobaczy w nich potwierdzenie wcześniejszych słów, skrzywdzi ją.
– Jesteś dziwnym człowiekiem – zaczęła powoli. – Nie porzucisz dziewczyny po wspólnie spędzonej nocy. Nie potrafisz pocałować jej na pierwszej randce, bo dla ciebie całus zakłada jakieś więzi. Jest czymś istotnym. Obietnicą. Masz wyobrażenie o miłości jak mała dziewczynka. Myślisz, że trafisz od razu na wybrankę i postanawiasz być jej wierny do końca życia. Pech chciał, że zauważyłam twoje reakcja na propozycje niektórych fanek. Zrozumiałam twoją bzdurną teorię miłości. I teraz jesteś uwięziony. Choć wiesz, że to podstęp i tak będziesz chciał mi pomóc. Ten pocałunek był dla ciebie jak ślub, prawda?
Słowa Mylene boleśnie wwiercały mu się w czaszkę. Więc to wszystko uknuła, żeby mieć go po swojej stronie? I przyznała się przed nim, bo wiedziała, że to nic nie zmieni? Szkoda, że musiał przyznać jej racje. Wszystko to, co powiedziała, było prawdą. I brzmiało tak zawstydzająco głupio.
– Nie ma czegoś takiego jak miłość, Volt. – Dziewczyna zmieniła nagle wątek. – Jest tylko nieracjonalne przywiązanie do drugiego człowieka, które potrafi wszystko zepsuć.
Nagle wstała i odwróciła się w jego stronę. Chłopak nie rozumiał, dlaczego po tym wszystkim co usłyszał, te zimne, niebieskie oczy wprawiły go w taki zachwyt. Ani dlaczego ten złośliwy uśmiech na wąskich wargach wywołał w nim tylko ciepłe odczucia. Mylene tymczasem podeszła do niego tak blisko jak tylko to było możliwe. Była od niego niższa co najmniej o głowę. Wyglądała przy nim tak krucho i delikatnie. Jak lodowa rzeźba, którą bardzo łatwo zniszczyć przez nieuwagę.
– To nic nie znaczy, Volt. To tylko pusty gest – oznajmiła stanowczo i postanowiła mu to udowodnić.
Położyła mu dłonie na ramionach i ustała na palcach. Gdy przybliżała twarz do jego twarzy, zobaczył w niebieskich oczach brak jakichkolwiek uczuć. Nie zastanawiając się ani chwili, odepchnął ją. Marzył, by znów ją pocałować, ale nie w taki sposób! Ona też miała go kochać! Jej też to miało sprawiać przyjemność!
Odsunął się prawie do drzwi i wbił wzrok w podłogę. To nie tak miało być. On chciał jej miłości, a nie tylko pustych pocałunków i fałszywych wyznań. Naprawdę ją kochał!
– Musimy spróbować pozyskać przychylność Sarogaru – odezwała się nagle Mylene.
Gdy Volt spojrzał w jej stronę, zobaczył, że znów siedzi przy biurku. Jakby nic się nie stało. Pewnie to też nic dla niej nie znaczyło! Poczuł złość i gorycz. Miał ochotę zrobić sobie krzywdę. Sobie, bo jej nie ważyłby się tknąć.
– Shadow zaczyna kaprysić – mówiła dalej dziewczyna. – Myślę, że w końcu się wykruszy. Mamy szczęście, że nie znosi Spectry. W przeciwnym razie mógłby mu coś powiedzieć.
– Czyli potrzebowałabyś też Darkusa? – spytał mimowolnie.
Ciągle chciał jej pomóc! Jaki on był głupi!
– I to bardziej niż Pyrusa i Subterry. Kuso i Makimoto są pewni, ale Shadow i Sarogaru to wielka niewiadoma – przerwała jego myśli. – Szkoda, że nie mamy podwójnych mocy jak tamci.
Volt nie pokazał jak wielkie wrażenie zrobiły na nim te słowa. Pożegnał się tylko i ruszył do swojego pokoju przemyśleć coś. Dziewczyna nie mogła się domyślić, że coś planuje. A planował dużo. Jej słowa kołatały mu się po głowie, a od czasu do czasu do głosu dochodziły też zdania wypowiedziane wczoraj przez przeciwnika. To wszystko pchało go do jednej myśli. Myśli, która miała odmienić jego życie prawie tak bardzo jak tamta "rozmowa" z Mylene.

4 komentarze:

  1. Biedny Volt... miłość potrafi być okrutna. Mam nadzieję że go nie skrzywdzisz. To prawdziwy gentelmen i dobry człowiek, dlatego moim zdaniem zasługuje na prawdziwą i szczerą miłość. Rozdział cudowny jak zawsze, choć ja czekam na rozdziały z Runo i Shadowem, ponieważ to ciekawy duecik ale najbardziej nie mogę doczekać się rozdziałów z kochaną Alice i Shunem... zawsze wydawało mi się, że do siebie pasują. Ta książka jest jak czarna dziura, gdyż wciąga od razu i nie możesz tak po prostu przestać jej czytać, musisz wiedzieć jak skończy się ta historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Miło czytać, że Volt ma swoich obrońców. ^^ Widzę, że lubisz wątki romantyczne. Nie czuję się w nich zbyt dobrze, ale postaram się, żeby były jak najlepsze. ;)

      Usuń
  2. Błagam kochana pisz, bo masz prawdziwy talent. Niektórzy ludzie biorą się za coś czego zupełnie nie potrafią i wychodzi z tego jedno, wielkie g****(przepraszam za język) a takich ludzi jest sporo i aż szkoda oczu na czytanie tych koszmarnych wypocin. Ty na szczęście należysz do grona tych, którzy potrafią czytelnika zaciekawić stworzoną historią, napisać to językiem prostym, kulturalnym gdzie każde słowo, każde zdanie ma sens a całość tworzy idealne połączenie. Życzę Ci byś miała czas na pisanie tego cuda no i oczywiście weny, bo przecież każdy pisarz jej potrzebuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak mnie wzruszył tym komentarz. Postaram się tworzyć jak najlepiej! Dziękuję!

      Usuń