Alice
podniosła się do pionu, tłumiąc krzyk. Rude włosy opadły gwałtownie na klatkę
piersiową i zaczęły poruszać się w rytm rozpaczliwych wdechów i wydechów, blade
dłonie zacisnęły się kurczowo na kołdrze, a błędny wzrok wędrował co chwila po
jej własnym pokoju w poszukiwaniu niebezpieczeństwa. Dziewczyna wiedziała od
chwili przebudzenia, że niczego nie znajdzie, ale dzięki temu w końcu mogła się
rozluźnić i zacząć normalnie oddychać. Tylko serce potrzebowało więcej czasu na
uspokojenie. Chyba nie rozumiało, że jest już bezpieczne i że środek nocy nie
jest najlepszą porą do bycia przerażonym.
Nie
pamiętała snu. Szok, który wywołał, skutecznie wymazał go z pamięci. Nie
wiedziała czy potwory, czy może niedoszli porywacze czyhali na jej
bezpieczeństwo, jednak teraz to nie było
istotne. Była bezpieczna, zawinięta w gruby, miękki śpiwór na podłodze
swojego pokoju. Na jej łóżku spał w najlepsze Klaus. Był całkiem nieświadomy
tego, co się przed chwilą zdarzyło, ale trudno było się dziwić. Miała już
wprawę w nierobieniu hałasu, bo zanim się dowiedziała, że jest Mascaradem,
dręczyły ją wspomnienia o bitwach, które on stoczył. Ten sen jednak na pewno
należał do niej. Nawet jeśli go nie pamiętała.
Nagle Klaus
mruknął coś przez sen i zrzucił grubą, białą kołdrę tuż obok dziewczyny.
Uśmiechnęła się na ten widok, a potem zaczęła wychodzić ze śpiwora. Zgodził się spać na łóżku dopiero, gdy
powiedziała, że jeśli ktoś się włamie, wyplątanie się ze śpiwora mogłoby być
problemem, bo bycie gościem nie było wystarczającym powodem. Ale taki był
Klaus. Żeby uniknąć jego marudzenia trzeba było ciągle szukać wymówek i uważać
na słowa.
Okryła go kołdrą, myśląc o
przesłuchaniu, które nastąpiło bezpośrednio po napaści. Minęło może z
dwadzieścia minut od ataku, kiedy woda jeziora niespodziewanie wyrzuciła ich na
brzeg. Bali się, że to tamci bandyci, ale okazało się, że to sprawka Marucho. Z
Młodych Wojowników przybyli też Dan i Runo, a z Vexosów Spectra, Gus i Shadow.
Usłyszeli czy też może zobaczyli coś podejrzanego i przybiegli. W końcu do ich
zadań należało ochranianie miasta i jego mieszkańców. Nawet gdy Vexosi dowiedzieli
się kim są ofiary, bardzo poważnie podeszli do próby porwania. Nie liczyło się
to, że była niegdyś członkinią Młodych Wojowników (albo raczej Mascaradem).
Postanowili pomóc.
Na plaży prawie wszyscy stali wtedy koło Klausa,
przysłuchując się jego słowom. Opowiadał o zdarzeniu, gestykulując żywo. Miał
do tego prawdziwy talent. Nie pomijał nic ważnego ani też nie ubarwiał. Po
prostu porywająco opowiadał prawdę, a to w tych czasach było niesamowitym
darem.
– ... i
wtedy okazało się, że jesteśmy otoczeni. Tam stał rudy, którego Alice nazwała
Hiroshito... – to mówiąc zamaszystym gestem wskazał za plecy Daniela, Runo i Gusa, przy okazji ich ochlapując.
Shadow, który stał nieco z boku sparodiował jego gest z wyszczerzonymi zębami.
– ...a tam niejaki Naki... – dodał von Hercel, tym razem celując w miejsce,
gdzie stała Alice i Spectra.
Dziewczyna poczuła się
zmieszana, gdy wszyscy zerknęli w jej stronę. Phantom nawet tego nie zauważył,
osuszając do końca jej ubrania.
– Jaki
Hiroshito? – przerwał nagle Dan.
Podczas, gdy Runo, która od
razu domyśliła się o kogo chodzi, próbowała mu wyjaśnić, jasnowłosy lider Vexosów
zakończył robotę. Opuścił dłonie, którymi sterował ciepłem, ale nie zamierzał
teraz pomóc Klausowi, z którego cały czas ciekła woda. W dziewczynie wzmocniło
to uczucie zażenowania i niepewność. Dlaczego pomógł jej się wysuszyć? Przecież
nie prosiła. Czy chodziło o to, że gdyby to zrobił Dan, nie mogłaby złożyć
zeznań z powodu poparzeń? Albo też ta mokrość mogła jej przeszkadzać w
skupieniu? A może to był taki ludzki gest? Odruch? Reguła, którą wyznawał?
– Dz-dziękuję... – wyszeptała
speszona.
Nie lubiła, gdy ktoś tak
intensywnie się w nią wpatrywał, a teraz
tak się działo.
– Zimno ci? – spytał chłodno
młodzieniec, błędnie odczytując jej zająknięcie.
Zaczerwieniła
się, nie wiedząc co myśleć. Szczerze mówiąc, bała się go. Z jakiś niewiadomych
przyczyn, nie chciała mu zaufać.
– Nie. Ja tylko... – zaczęła,
ale nie wiedziała jak skończyć.
Usłyszała
właśnie kłótnię Runo i Shadowa, więc mogła udać zainteresowanie.
– Ja ci
mówię, że chodzi o tego Hiroshito, który pół roku temu sprzedawał na targu
ogórki z północy jako "owoce mądrości"! – stwierdził głośno Shadow,
obnażając zęby.
– Ten, od którego kupiłeś całą taczkę starych warzyw? Ciebie,
pseudo-Draculo, pogięło chyba! Klaus mówił, że ten był młody i rudy, a ten twój
ma chyba z 80 lat i siwe włosy! – wrzeszczała Runo.
Alice
uśmiechnęła się lekko. Skąd Runo znała takie szczegóły? Czyżby czytała
plotkarskie doniesienia o Vexosach? Ta cała dyskusja była zabawna. W ostatnim
czasie niewiele ją cieszyło. Miała zbyt wiele zmartwień na głowie, żeby się
śmiać. Dlatego takie momenty były tak cenne. Nagle poczuła, że Spectra pochyla
się w jej stronę jakby chciał jej coś powiedzieć. Zamarła.
– Trudno nie zauważyć, że
odkąd przestałaś być Mascaradem, oni już cię nie chcą. Ale ja wiem, że robią
straszny błąd. Jeśli jesteś zainteresowana powrotem do działania, mogę pomóc.
Nie musisz przystępować do Vexosów, o to nie proszę, ale mam dla ciebie miejsce
wśród nas. Będziesz niezależnym ekspertem, który nie musi wybierać strony.
Skoro wszyscy chcemy tworzyć dobro, powinniśmy współpracować – szepnął.
Dziewczyna
czuła jak krew zastygła w jej żyłach tak jakby ktoś wpuścił tam ciekły azot.
Mięśnie skostniały, a serce zapomniało jak się bije. Nie docierała do niej
świadomość, że ktoś może chcieć jej pomocy. Patrzyła przed siebie w szoku. Co
miała odpowiedzieć? Jak zareagować? Wciąż obserwowała przekrzykujących się
Shadowa i Runo, ale nie rozróżniała słów. Cały czas myślała jak ktoś mógł ją
docenić.
– Widzisz, jak oni się dogadują?
Vexos i Młody Wojownik ramię w ramię. To możliwe. A ty będziesz naszym
kamieniem węgielnym – zmienił nagle temat Phantom, oddalając się trochę.
Nagle i niebieskowłosa, i albinos zamilkli, patrząc na siebie w szoku.
Nie trwało to jednak długo, bo Misaki z całej siły strzeliła Prove'a w
łepetynę. Młodzi Wojownicy pobladli. Każdy z nich wiedział, że Runo używała
przemocy fizycznej tylko na osobach, które... hmm... obdarzyła pewną sympatią.
Czy raczej poczuła się z nimi na tyle związana, żeby pozwolić sobie na pewną...
swobodę działania. Alice z szeroko otwartymi oczami obserwowała Runo. Jeszcze
tak niedawno myślała o tym, że nigdy się nie polubią, a teraz... Może Spectra
miał rację? Może trzeba było skupić się na wspólnym celu, a nie na grupie, z
której się pochodziło?
Mamrotanie
Klausa, sprawiło, że rudowłosa otrząsnęła się ze wspomnień. Z delikatnym
uśmiechem popatrzyła na jego śpiącą postać. Miał zostać tu aż do środy, więc
już zapewniał jej ochronę. Vexosi i Wojownicy twierdzili, że niedoszli
porywacze wrócą i chcieli ustalić jakieś dyżury, gdzie pilnowałby jej jeden
Vexos i jeden Wojownik. Ta ironia losu... Przecież jako Macarad sprawiła
Vexosom tyle problemów!
Nagle
dziewczyna kątem oka dostrzegła jakiś ruch zza oknem. Szybko zerknęła w tamtą
stronę i zamarła. Za szybą... stała jakaś postać! Krótki wrzask natychmiast
obudził Klausa, jednak zanim biedny chłopak zrozumiał o co chodziło, postać
zniknęła, a Alice skuliła się na podłodze. Klaus szybko przykucnął obok niej i
ją przytulił.
– Alice... Spokojnie. Jestem
przy tobie – szeptał kojąco. – Nie budź nikogo.
Tak. To było najważniejsze. Nikt
nie wiedział, że spali w tym samym pokoju, bo spotkałoby się to z ostrym
sprzeciwem. Nikt nie rozumiał, że traktowali się jak rodzeństwo, a nie jak
przyjaciele czy normalni znajomi.
– Za oknem, coś było! –
odpowiedziała cicho dziewczyna, walcząc ze łzami w oczach.
Uścisk wzmocnił się. Strach i
niepewność dziewczyny odpłynęły, zanim usłyszała kolejne słowa.
– Cichutko, prawie-siostrzyczko.
Ze mną nic ci nie grozi.
Kto by pomyślał, że jeszcze rano
ją nienawidził?
***
Postać w bardzo długim płaszczu
siedziała na grubym konarze jedynego drzewa na podwórku Gehebichów. Była lekko
podenerwowana. Chłodny wiatr chlastał ją i próbował zerwać gruby materiał, ale
człowiek na to nie zważał. Był zbyt pochłonięty swoimi myślami. Najwięcej było
wśród nich usprawiedliwień. Przekonywał się, że nie zrobił nic złego. Chciał
się tylko upewnić czy ona jest bezpieczna. Tylko upewnić. Nic więcej. Wrzask
był nieuzasadniony. Przecież nie zrobił nic złego. Prawda?
Matko, zawsze lubiłam ten rozdział, ale po tej edycji jest jeszcze lepszy! Postać Spectry...no dla mnie majstersztyk po prostu, bardzo go lubię ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne!
Bardzo się cieszę! ^^ Szczerze, to zawsze przy poprawianiu rozdziału boję się, że popsuję to co było dobre, więc twoje słowa bardzo mnie zmotywowały. :D
Usuń