piątek, 12 października 2018

38. Małe zmiany


Runo nie odezwała się ani słowem od czasu ruszenia w drogę. Zaciskała tylko usta i pięści, próbując skupić się na czymś innym niż na bólu brzucha. Początkowo myślała, że będzie mogła odtrącać przeprosiny Alice i wredne prztyczki ze strony Shadowa, ale przyjaciółka, rozumiejąc jej zły nastrój, solidarnie milczała, a Prove gnał na przedzie, podskakując radośnie. Dziewczyna była na nich zła. Szczególnie na tego denerwującego Vexosa, bo akurat kiedy potrzebowała, by ją rozpraszał, postanowił zająć się czymś innym.

To nie była nawet zdrada. To była zwykła podłość! Na pewno wiedział o jej stanie! Jedynie widok bladego, wymizerniałego Volta cieszył jej duszę. Nie była sadystką. Nic z tych rzeczy. Po prostu miała nadzieję, że drugi z Vexosów szybko poprosi o koniec tej zabawy, a dwa głosy na nie to już dużo. Alice pewnie zlitowałaby się nad biednym, wykończonym człowiekiem, więc nawet Shadow nie będzie problemem.

Z lekkim uśmiechem zerknęła przed siebie, a gdy dostrzegła brak albinosa, mina jej zrzedła. Już otwierała usta, by rzucić pytanie, gdy nagle jakiś cień zmaterializował się tuż koło niej. Odskoczyła od niego, nie tylko przez zaskoczenie. Ten dureń darł się wniebogłosy!

– ...a za trzy miesiące ZIMA! A za sześć miesięcy! A za sześć miesięcy WIOSNA! A za dziewięć miesięcy! A za dziewięć miesięcy LATO! Ale za to jesień! Ale za to jesień już JEST!

Misaki poznała dziecięcą przyśpiewkę. Sama uczyła się jej jako czterolatka. Piosenka była prosta, niekoniecznie poprawna pod względem logicznym, a co najważniejsze radosna. Kiedyś uwielbiała ją na równi z tą o żonkilach i narcyzie. Teraz jednak, w obecnych okolicznościach, wzbudzała w niej tylko złość.

– Możesz się zamknąć?! – wydarła się, czując ulgę.

Tego właśnie potrzebowała. Ból z lekka ustąpił. Zwłaszcza, gdy Shadow zacisnął usta i zrobił zbolałą minę, która w zamyśle miała chyba prowokować wyrzuty sumienia.

– A mogę zaśpiewać o kwitnącym krokusie albo oceanie urodzajnym w ryby? – spytał żałośnie.

Runo nigdy nie słyszała o takich piosenkach, założyła więc, że albo Vexos nie zna prawdziwych tytułów, albo po prostu ma ochotę na improwizację. Tak czy siak pokręciła głową.

– Ani się waż! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Prove zaśmiał się nagle radośnie i zaczął nucić coś wyjątkowo głośno. Zanim wściekła dziewczyna spytała go, czemu nie pójdzie na początek pochodu, jej komunikator zarządził kontakt. Misaki niecierpliwie odgarnęła włosy i przyjęła połączenie.

– Czego chcesz, Marucho? – warknęła, widząc blondynka w okularach.

Chłopiec nie przejął się jej złością, jakby spodziewał się takiego przywitania. Nie siląc się na uprzejmość, przeszedł od razu do rzeczy.

– Jesteście już w głównym parku, prawda? – zapytał.

Runo już otwierała usta, kiedy Shadow przytulił się do jej policzka, by być dobrze widoczny.

– Już prawie! – zawołał śpiewnie.

Dziewczyna zadziałała instynktownie. Popchnęła chłopaka z całej siły, a gdy ten się przewrócił i zaczął śmiać, poczuła dreszcze. Naprawdę musiała się męczyć w jego towarzystwie?! Bolesne ćmienie w brzuchu powróciło.

– Kiedy dotrzecie na miejsce, schowajcie się – pouczył ich spokojnie Marucho, nie zwracając uwagi na dźwięki w tle ani na stopień zaangażowania rozmówcy. – Park jest na tyle duży, że wszystko powinno pójść dobrze i powtórny eksperyment w samotni nie będzie konieczny.

Runo wymamrotała coś, jakby zgodę, i rozłączyła się. Była wściekła. Skoro ten eksperyment miał być tak ważny, pewnie nie skończą szybko. Z lekkim westchnieniem zerknęła na park przed nimi. Był wielki i przypominał las, jak gdyby miasto chciało wynagrodzić ludziom zaduch i zmusić ich, by zostawali w jego obrębie. Runo nie miała nic przeciw parkom, choć budowano je praktycznie wszędzie. Teraz jednak zmierzyła to miejsce wzrokiem czystej wściekłości. Na drzewach pozostały jeszcze ślady po lecie, ale krzaki były już praktycznie gołe. To sprawiało, że liczba kryjówek drastycznie zmalała. Z lekkim zadowoleniem zauważyła, że przynajmniej ludzie odpowiedzialni za opiekę nad tym miejscem, uprzątnęli opadnięte liście. Na myśl, że trzeba by było biegać po obślizgłej, wpół zgniłej masie, zadrżała.

– Chcesz rękawiczki? – spytała cicho zapomniana Alice.

Patrzyła na nią z przepraszającym uśmiechem. Pewnie wciąż się obwiniała za zły humor przyjaciółki. To choć trochę złagodziło nerwowość i Misaki zdobyła się na niewyraźny uśmiech.

– Nie, dzięki – odparła. – Po prostu coś sobie wyobraziłam.

– Uuu!– zawył Shadow, podskakując do nich. – A czy byłem w tej wizji? – zapytał.

Jego czerwone oczy świeciły się, jakby naprawdę chciał uzyskać odpowiedź. To odkrycie było niepokojące. Nikt nie powinien zastanawiać się nad tak nieznaczącym szczegółem, a wypytywanie o niego z prawdziwej ciekawości to już przesada! Skoro tak bardzo chciał znać takie duperelki, to co z naprawdę ważnymi rzeczami? Czy przejmie się jej bólem brzucha i zrobi wszystko by mu zaradzić? Wątpiła w to. Takiego wariata prędzej zainteresuje fakt, że brat ojca jego dziewczyny znalazł wreszcie swoją ukochaną książeczkę z dzieciństwa, niż to, że ten przykładowy ojciec ma problemy z konkurencją.

– Myślałam o obrzydliwych, zgniłych liściach – oznajmiła wyniośle dziewczyna. – Jeśli się z nimi identyfikujesz, nie moja sprawa.

Shadow zaczął rechotać. Ta wizja chyba do niego przemówiła. Nie zauważył jak Volt ciężko opada na ławkę, ani tego, że Alice pyta biedaka o zdrowie. Całą swoją uwagę przelał na wypowiedź.

– Słyszałem o tym, że ludzie identyfikują się ze swoimi idolami – oznajmił po opanowaniu wybuchu radości. – ale to raczej ja jestem wzorem dla masy młodzieży.

Runo skrzywiła się nieco zbyt teatralnie.

– Nie podoba mi się wizja setek Shadowów – mruknęła.

Prove nagle spoważniał. Niestety w jego oczach wciąż było widać wredne iskierki, co całkowicie odebrało powagę jego poczynaniom.

– Mi też nie – powiedział. – Wystarczyłby mi jeden. Żebym miał dla kogo gotować i wracać do kwatery.

Dziewczyna nie zwróciła uwagi ani na znaki od Alice, ani na to, że ta razem z Voltem przeszła w gęstsze krzaki. Uśmiechnęła się jedynie do swojego rozmówcy.

– Czyli jednak przydałaby ci się taka armia Shadowów – powiedziała słodko. – Bo jednego wytrułbyś...

Shadow nie pozwolił jej dokończyć. Szybko złapał ją za rękę i wciągnął za drzewo. Sam oparł się o nie, a wyczuwając, że Wojowniczka chce się wyszarpnąć, przytulił ją do siebie.

– Co ty wyrabiasz?! – warknęła.

Sama nie wiedziała, czy była zła bardziej o to, że jej przerwał, czy o to, że pozwalał sobie na tak wiele. To wszystko dlatego, że widział w niej słabą dziewczynę, którą można pomiatać! Była tego pewna! Spróbowała go kopnąć, ale nie trafiła. Jej stopa boleśnie zderzyła się z twardym drewnem. Syknęła, ale była w sumie zadowolona. Dzięki temu ćmienie w brzuchu jeszcze bardziej zelżało. Prove tymczasem powoli nachylił się do jej ucha i z jakimś takim opętańczym uśmiechem wyszeptał:

– Ten mały konus już tu jest.

Runo zadrżała. Nie bała się odkrycia, a nawet w głębi serca miała nadzieję, że nastąpi ono szybko, ale ten chory wyraz na bladej twarzy sprawił, że jej oddech przyspieszył. Serce również zwiększyło swoje obroty. Po prostu się bała. Tak samo jak wtedy na dachu. Tylko, że w tamtym przypadku mogła rozluźnić atmosferę żartem, a teraz musiała w milczeniu opierać się o tego dziwoląga.

Przełknęła ślinę i spuściła wzrok. Przez to, że nie chcieli wykonywać gwałtownych ruchów, które mogłyby ich zdradzić, musieli zostać w takiej pozycji, w jakiej się tu znaleźli. To znaczy Shadow wciąż obejmował ją w talii. Jego ręce opierały się o nią delikatnie, wyraźnie z konieczności, a nie dlatego, że on miał taki kaprys, a co najważniejsze, nie próbował jej do siebie dociskać. Dzięki temu czuła się całkiem swobodnie. To znaczy czułaby się swobodnie, gdyby to nie był on. Dokładnie tak! O to jej chodziło! Jak mogłaby czuć się swobodnie przy Vexosie? Znów zerknęła w górę, na twarz wyrażającą najwyższe skupienie. Wyglądało to tak jakby Shadow się na coś szykował i to jej się nie podobało.

Drgnęła, słysząc głośne kroki. To bez wątpienia Marucho przedzierał się przez krzaki. Mamrotał coś do siebie. Gdy dziewczyna wytężyła słuch, usłyszała:

– Mocne stężenie Darkusa... Haos mniej aktywny... Tylko jak ja przełączałem na mapę szczegółową?

Dzieciak nigdy nie zachowywał ciszy. To był chyba główny powód, dla którego nie brali go na misje. Teraz też wyraźnie nie przejmował się, że jego „zwierzyna” została ostrzeżona. Runo wychyliła się zza drzewa i dostrzegła jak chłopak stoi na widoku, wpatrując się w ekran. Ten znajomy widok sprawił, że się rozluźniła.

– Jak zwykle – wymamrotała z uśmiechem.

W tym momencie Shadow popchnął ją i obydwoje ruszyli biegiem między drzewami. Marucho niczego nie dostrzegł. Jego całą uwagę pochłaniał mały ekranik.

***

Alice spojrzała na Volta, który podobnie jak ona przemykał między krzakami, starając się dostatecznie skulić. Było to dla niego dużym wyzwaniem nie tylko ze względu na wielkie rozmiary, ale też na ogólny stan. Dziewczyna zerknęła na niego po raz kolejny. Nie mogła się powstrzymać od kontrolowania jego stanu. Był blady, wyczerpany i na tyle uparty, by nie mówić o tym głośno. Czuła się za niego odpowiedzialna. Taką już miała naturę.

Nagle Volt upadł na kolana. Alice zatrzymała się, nie wiedząc co robić. Chciała zawołać o pomoc, ale nie zdążyła, bo Vexos złapał ją za rękę i delikatnie pociągną w dół. Wychłodzona ziemia natychmiast dała o sobie znać i dziewczyna zadrżała. Kiedy spojrzała na swojego towarzysza, domagając się wyjaśnień, Luster wskazał na coś przed nimi. Dopiero wtedy dostrzegła Marucho. Znów był pochłonięty swoim urządzeniem i nie zwracał na nic innego uwagi. Uśmiechnęła się na ten widok, a potem pochyliła w stronę Vexosa.

– Możemy zawrócić – szepnęła.

Volt pokręcił powoli głową i dopiero teraz pozwolił sobie na nieco szybszy i płytszy oddech. Alice ze strachem dostrzegła, że jest spocony, a jego ciało dygocze. To nie było normalne!

– Kończmy już – poprosiła cicho.

Nie wiedziała co zrobi, jeśli Volt zemdleje. Przecież nie potrafiłaby go nawet stąd wyciągnąć, a ludzie, którzy znaliby się na pomocy, mogliby przybyć za późno! Dziewczyna rozejrzała się nerwowo, jednak nic nie potrafiło jej udzielić wskazówek. Gdy Volt zaproponował, żeby tu zostali do czasu aż zostaną odkryci, zgodziła się od razu. Siedzieli więc w milczeniu, przyglądając się grzybkom i małym kałużom.

***

Runo zatrzymała się koło jednego z większych drzew. Oparła się o jego pień i pochyliła, próbując oddychać głęboko. Ten bieg pogorszył tylko jej problemy. Czuła, że zaraz zwymiotuje albo zemdleje. Było jej tak gorąco i duszno, że rozpięła kurtkę. Niestety na niewiele się to zdało.

– Masz taką słabą kondycję? – spytał nagle Shadow, pojawiając się przy niej.

Choć nie używał swojej mocy, był w stanie zaskakiwać swoją obecnością. Znów szczerzył ostre zęby jak kretyn. Ten widok powinien doprowadzić ją do szału, ale była tak wyczerpana, że nie mogła się skupić.

– Boli mnie brzuch – wymamrotała cicho.

– Ojej! – pisnął albinos. – Brzuszek cię boli? Może rozmasować?

Potem zaczął skakać na około niej, jakby wiedział, że będzie go śledziła. Tak szybkie ruchy sprawiły, że zaczęło jej się kręcić w głowie. Przymknęła oczy tylko na chwilę, ale to wystarczyło. Poczuła, że kolana jej miękną i zsunęła się na ziemię. Oddychając głośno i rozpaczliwie, usłyszała jak kroki Shadowa ustają, a on sam kuca obok. Z wielkim wysiłkiem otworzyła oczy. Zatracanie się w niebyt mogłoby jej pomóc w domu, ale tracenie świadomości w parku, w towarzystwie Shadowa to był średni pomysł.

– Aż tak cię boli? – spytał chłopak.

Widać było, że jest tak zafascynowany całą tą sytuacją, że zapomina o żartach. A może nie zafascynowany, tylko zwyczajnie po ludzku poważny? Runo uśmiechnęła się pod nosem na taką możliwość. Co ona sobie ubzdurała? Chciała rzucić jakąś ironiczną uwagę, ale kolejny skurcz sprawił, że tylko się skrzywiła.

– Założę się, że Volt też teraz męczy się w krzakach! Zaraził cię! – zaśmiał się albinos, wywalając jęzor.

Dziewczyna chciał mu powiedzieć, że to na pewno nie to samo, ale jej rozmówca wstał. Posłusznie spojrzała w górę. Wyglądał ciekawie na tle ostatnich jesiennych liści i zachmurzonego nieba. Zwłaszcza z tym swoim szerokim uśmiechem. Runo miała wrażenie, że już kiedyś to przeżyła.

– Zaraz wrócę – oznajmił nagle Shadow i nauczony doświadczeniem odbiegł, a dopiero po tym zmienił się w cień.

Misaki patrzyła za nim, rozpaczliwie próbując sobie przypomnieć skąd kojarzyła tę scenę. Dzięki skupieniu na czym innym, poprawił się jej stan, a gdy wreszcie znalazła odpowiednie wspomnienie, nawet się wyprostowała.

Prawie rok temu podczas biegu na orientację przewróciła się. Nic nie złamała ani nie skręciła, ale przez moment miała wątpliwości. Kiedy kazała Danowi poczekać, on spojrzał na nią z góry i oznajmił z uśmiechem, że ma przestać się wygłupiać. Gdy wydarła się na niego, że to poważna sprawa, machnął ręką i poszedł po zwycięstwo. Dopiero Alice i Julie opatrzyły zapobiegliwie kostkę i pomogły jej wstać. Nie odzywała się wtedy do Daniela przez ponad miesiąc. Teraz znów ktoś ją zostawił. I choć powiedział, że wróci, miała przeczucie, że tak się nie stanie.

***

Alice westchnęła z rozczarowaniem. Marucho prawie ich nakrył, gdy jego uwagę zwróciło „stężenie Darkusa mówiące o używaniu mocy”. Chłopak zignorował łatwy cel, pobiegł na oślep w przeciwną stronę i tyle go widzieli.

– Mogliśmy go zawołać – powiedziała do Vexosa obok.

Volt spojrzał na nią spokojnie i pokręcił głową.

– Niech zrobi te swoje eksperymenty. Tyle chyba wytrzymamy – mruknął cicho.

To „chyba” nie spodobało się dziewczynie, ale nic nie powiedziała. Po raz pierwszy od czasu zajęcia pozycji, patrzyła mu w oczy dłużej niż pół sekundy. Wydawał się już stabilny i poczuła, że może się rozluźnić. Uśmiechnęła się lekko i zmieniła klęczenie na kucnięcie. Nie była to może najwygodniejsza opcja, ale przynajmniej trochę lepsza.

Volt tymczasem przyglądał się jej twarzy przez dłuższą chwilę, jakby zastanawiając się co zrobić. Nie było to natarczywe ani nachalne, więc Alice nie miała potrzeby by spuścić wzrok. Nie wiedzieć czemu czuła się w jego towarzystwie dziwnie swobodnie. Może chodziło o fakt, że potrzebował pomocy?

– Masz błoto – wydusił z siebie w końcu. – Na policzku.

Dziewczyna uniosła dłoń do twarzy, ale Luster pokręcił głową.

– Drugi – poprawił ją. – I zaczekaj.

Po tym wsunął rękę do kieszeni. Alice przyglądała się jego poczynaniom raczej z braku innej rozrywki niż z ciekawości. Z cichym podziękowaniem przyjęła wielorazową, tkaninową chusteczkę.

– Jeszcze czysta – zapewnił jej właściciel.

Alice domyśliła się tego, ale mimo to skinęła głową i jeszcze raz podziękowała. Szybko wytarła wskazane miejsce i oddała chustkę.

– Nie mam już żadnych barw maskujących? – spytała, cytując Runo.

Vexos uśmiechnął się lekko, pierwszy raz w jej towarzystwie, i odebrał swoją własność. Z chwilą, gdy przypadkowo musnął jej palce swoimi, wziął nagły, głęboki wdech. Alice przestraszyła się nieco, spodziewając się, że zaraz jego stan się pogorszy, ale chłopak natychmiast się rozluźnił. Spokój i ulga na jego twarzy walczyły o dominacje z nagłą energią. Bladość ustąpiła w znacznym stopniu, a on sam nabrał więcej werwy.

– Wszystko w porządku? – spytała niepewnie dziewczyna.

Spojrzał na nią z nową siłą i wsunął chustkę do kieszeni.

– Jeszcze nigdy nie było lepiej – odpowiedział spokojnie.

***

Runo z nudów utworzyła swojego klona ze światła po drugiej stronie parku. Podzielna uwaga stępiła ból, a nowe miejsce dostarczyło nieco rozrywki. Widziała oczami swojej półprzezroczystej postaci maleńkie grzybki zgniecione jakimiś wielkimi butami i pozostałości po kałuży. Nachyliła się nad leżącym obok ładnym, dziwnie okrągłym kamieniem i mimowolnie pomyślała jak tu cicho. Wiedziała, że na festiwalu jest pewnie masa pchających się wszędzie ludzi i myśl, że może rozkoszować się przyrodą dała jej chwilową ulgę. Nagle dostrzegła oczyma swojego klona Marucho. Biegł w stronę jej wytworu ze zdziwioną miną.

– Runo! – zawołał. – Byłem pewny, że to ty, a nie twój twór!

– Dlaczego? – spytała prawdziwa Runo.

Jej półprzezroczysty klon nie otworzył ust ani nie zmienił wyrazu twarzy, przekazał jednak wiadomość wyrzucając w przestrzeń jej nieco przytłumione słowa.

– Okazuje się, że gdy robisz takie siebie, oddajesz im dużo energii Haosa! Sobie zostawiasz jej mniej! – zawołał podekscytowany blondyn.

Runo nie podzielała jego zachwytu. Tego była pewna.

– Skoro już tyle wiesz, to może skończymy ten eksperyment – zaproponowała.

Marucho spojrzał na nią tak jak ona na Shadowa.

– Chcesz się poddać? – spytał, przyglądając się jej podejrzliwie.

Dziewczyna westchnęła, zastanawiając się jak można trafić do tak logicznego człowieka.

– Odłożyć to na później – poprawiła go. – Skoro masz tyle danych, to może…

– Nawet nie wiesz ilu rzeczy jeszcze nie odkryłem! – przerwał jej nieco zły chłopak. – Muszę jeszcze sprawdzić czemu Alice i Volt emitują więcej Darkusa niż wy!

Dziewczyna nigdy nie lubiła eksperymentów. Nie to, że jej nie wychodziły. Po prostu, gdy starała się iść tylko z dowodami, świat stawał się nagle trudny do zrozumienia.

– Może dlatego, że Shadowa tu nie ma – podpowiedziała przymilnie, choć miała ochotę wybuchnąć.

Mocniejsza fala bólu dźgnęła ją w podświadomość.

– Mówię o wcześniejszych odczytach! – oburzył się Marucho.

Zabawnie wyglądał tak naburmuszony. Runo już-już chciała się odgryźć, gdy nagle straciła wszystkie zmysły. Bez strachu sprawiła, że klon zniknął, a ona sama spojrzała na Shadowa. Albinos stał przed nią z szerokim uśmiechem. W rękach trzymał butelkę wody mineralnej i opakowanie jakiś tabletek. Wyraźnie był z siebie dumny.

– Mam! – oznajmił i wepchnął jej swoje pakunki.

Dziewczyna, czując ból ze zdwojoną siłą, szybko wyjęła tabletkę i popiła ją wodą. Teraz musiała tylko zaczekać aż zacznie działać. Zerknęła na Vexosa, zastanawiając się, czy mu podziękować. Chłopak chyba tego nie potrzebował, bo usiadł obok niej i zaproponował:

– Opowiem ci skąd się wzięły owoce granatu!

***

Volt nigdy nie był miłośnikiem baśni i legend, ale mógł powiedzieć, że właśnie doświadczył cudownego ozdrowienia. Tak jakby ktoś dotknął go magiczną różdżką. Prawie zapomniał, że jeszcze niedawno walczył o życie. Wszystko wskoczyło na swoje miejsce i już się nie zwalczało. Mógł śmiało stwierdzić, że narodził się na nowo.

– Volt, na pewno już dobrze? – spytała nieśmiało Alice.

W jej oczach wciąż był lekki niepokój. Było mu miło, że ktoś przejął się jego stanem zdrowia. Nawet jeśli nie mógł mu pomóc.

– Tak – powtórzył po raz kolejny.

To starczyło chyba za zupełny dowód, bo dziewczyna przestała go obserwować i skupiła się na pustych krzakach. Miłe odprężenie między nimi zmieniło się w niepewną ciszę. Volt nie do końca rozumiał dlaczego, ale wolał się skupić na swoich przeżyciach.

Powiedziano mu, że to lekkomyślne dobierać moc przeciwną do swojej. Mówili, że to zwiększa ryzyko, czego dowiedli po wielu próbach. Nie słuchał ich nie z powodu złośliwości ani chęci pokazania, że nie mają nic do gadania. Po prostu Mylene potrzebowała Darkusa. I teraz go miała. Na myśl o jej reakcji, kiedy się o tym dowie, uśmiechnął się. Może dostrzeże, że jest wartościowym człowiekiem i...

– Nie chcąc zapeszać, zerknął przed siebie. – Może pochodzimy trochę po parku, żeby mu utrudnić zadanie? – spytał cicho.

Alice skinęła lekko głową i wyjrzała, by znaleźć najlepszą drogę ucieczki.

***

Opowieść Shadowa nie trzymała się sensu. Tak przynajmniej wydawało się Runo na początku, gdy rozpoczęli swoją wędrówkę po parku. Kiedy jednak skupiła się na niej, odkryła masę odniesień do różnych dzieł i całkiem spójną historię. Żeby utrzymać się na dziwnym, pokrętnym szlaku logicznym, musiała przeznaczyć całą swoją uwagę na jego opowiastkę. Dzięki temu nie minęła nawet minuta, a ból zelżał. Potem tabletka zaczęła działać i Wojowniczka mogła swobodnie się wyprostować.

– To pomogło – przyznała zdziwiona, gdy Vexos umilkł. – A myślałam, że chcesz mnie torturować!

Shadow zaśmiał się, odchylając głowę.

– Ciebie akurat nie mam serca! – zawołał radośnie.

Dziewczyna patrzyła na niego pytająco, ale on milczał z szerokim uśmiechem, jakby czekał aż zapyta na głos. To ją trochę zirytowało, ale poddała się.

– Dlaczego? – spytała chłodno, by okazać swoje niezadowolenie.

Albinos postąpił krok w jej stronę. Potem drugi. Nie cofnęła się nawet wtedy, gdy dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Nie miała zamiaru dawać mu tej chorej radości.

– Bo jesteś rozkoszna – oznajmił pewnym siebie głosem.

Runo drgnęła, a jej mózg zaczął powoli pracować. Nie mogła uwierzyć, że się nie przesłyszała.

– Rozkoszna? – powtórzyła głucho.

– Rozkoszna, słodka i urocza! – padła odpowiedź.

Runo przypomniała sobie wszystkie te sytuacje, kiedy tłumaczono jej, że jest słodką dziewczynką. Kiedy chciała bawić się z chłopcami w wojny albo poszukiwaczy skarbów, mówili, że to męska gra. Rodzice powtarzali jej, że musi znaleźć dobrego męża do przejęcia interesu, bo dziewczynie nie wypada mieć własnej firmy. Gdy ojciec dowiedział się o jej mocy, cieszył się, że jest tak delikatna i dziewczęca jak jego córka. Żadne tam pociski, wdzieranie się do umysłu czy krzywdzenie ludzi. Brak pozwolenia na sporty, prócz jazdy konnej. Ale nie takiej wspaniałej, szybkiej, tylko eleganckiej. Ciągłe strofowanie jej, by była urocza i dziewczęca. Znienawidzone sukienki, które udało jej się przemienić na spódniczki. Długie negocjacje, by mogła dołączyć do Młodych Wojowników, bo to w końcu „zajęcie nie dla dziewczynek”. Odsuwanie jej od trudniejszych zadań, bo jest na nie za słaba.

Gniew zawładnął jej ciałem.

– Bo jestem słabą dziewczyną, tak?! – wrzasnęła, próbując uderzyć Vexosa.

Ten zmienił się w cień i pojawił się klika kroków od niej. Runo nie miała zamiaru rezygnować. Zaszarżowała na niego z obłędem w oczach. Shadow ponownie wykonał swój ruch.

– Taką słabą, co można nią pomiatać?! – darła się, nie przerywając szturmu.

Nawet nie poczuła satysfakcji, że jej przeciwnik ma przez nią problemy.

– Więc można jej wszystko narzucić! Tylko postawić w gablotce, bo jest tak urocza!!!

Sytuacja nagle się zmieniła. Prove przestał uciekać, tylko odchylał się, by nie oberwać.

– Jesteś słodka, bo taka dumna, twarda i silna – wyjaśnił z uśmiechem.

Runo zatrzymała się. Oddychała bardzo szybko, a w oczach błyszczało jej niedowierzanie.

– Twój urok to samodzielność i upór – mówił dalej Shadow. – Może dla innych rozkoszne są tylko normalne księżniczki, ale mnie takie wojownicze jak ty, przyprawiają o zawrót głowy!

Młoda Wojowniczka poczuła, że jej policzki się rozgrzewają. Chciała to ukryć, ale nie mogła. Te słowa odebrały jej cały rezon. Nie była przyzwyczajona do komplementów. Zwłaszcza takich, po których nie musiała bić rozmówcy, bo zamiast jej pochlebiać, obrażały albo zamykały w stereotypach.

– Podobasz mi się, Runo – szczerzył się dalej Vexos. – Bardzo. Chciałbym spędzić z tobą więcej czasu, poznać cię lepiej. Nie potrafię być miłym dla ludzi, po prostu nie wiem jak, ale pozwól mi się nauczyć.

Dziewczyna zacisnęła wargi. Jej myśli szalały. Mimowolnie pomyślała o Danie. Kiedyś jej się podobał, a potem okazał się napuszonym głąbem. Shadow już był napuszonym głąbem, więc może okaże się, że jej się spodoba? Przynajmniej próbował być miły i naprawdę się starał. Milczała, zawstydzona. Nie mogła znaleźć słów. Po prawdzie nie mogła nawet znaleźć myśli. Męczyło ją to.

– Skoro wzięłaś ode mnie tabletki, to chyba znaczy, że mam jakieś szanse, co? – odezwał się po raz kolejny.

Przez moment pomyślała, że to wszystko to tylko beznadziejny żart. Że utopi tego durnego pseudo-wampira, jeśli ją oszukuje. Gdy jednak spojrzała w te dziwne, czerwone ślepia poczuła, że jest poważny.

– Tak mnie bolało, że zrobiłabym wszystko, żeby przestało. To nie była kwestia zaufania – wymamrotała.

– Niech więc zaboli jeszcze raz – oznajmił Shadow, przytulając ją.

Nie zdążyła się nawet zastanowić, czy go odepchnąć, gdy Shadow zmienił ich w cień i przeniósł na oczach zdziwionego Marukury.

6 komentarzy:

  1. Haaaalo, gdzie kolejny rozdzialik? :(

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja się pytam gdzie jest rozdział???????

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekamy na kolejne rozdziały. Gdzie jesteś? Tęsknimy ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Chcemy rozdział! Chcemy rozdział! Chcemy rozdział!!!! Halooooo my tu czekamy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam pytanie. Kiedy pojawi się kolejny rozdział? Czekamy już miesiąc i chcielibyśmy chociaż wiedzieć co dalej, ponieważ nie ma nawet żadnej informacji o tym dlaczego albo kiedy może pojawić się kolejny rozdział, a to chyba trochę nie w porządku wobec czytelników. Pozdrawiam i czekam na jakikolwiek odzew ze strony autora.

    OdpowiedzUsuń