czwartek, 27 września 2018

35. Opętanie


Alice siedziała na kanapie w salonie, wpatrując się w ogień buzujący w kominku. Właśnie skończyła jeść kolację i nie wiedziała czym się zająć. Jakoś tak się złożyło, że odrobiła wszystkie zadania domowe i pouczyła się tego, czego musiała, a dom lśnił czystością, więc porządki również odpadały. Nawet nie mogła pomyć naczyń po kolacji, bo właśnie wyręczał ją Lync. Z jednej strony to było miłe, bo dzięki temu mogła poczytać jakąś książkę, obejrzeć film albo chociaż porozmawiać, ale coś powtarzało jej, że zrobiła dzisiaj stanowczo za mało i nie zasłużyła na chwilę relaksu. Czasem miała wrażenie, że jej cały czas powinien składać się z nauki i obowiązków domowych. To było smutne.
Z zamyślenia wyrwał ją Shun. Odszedł w końcu od okna i usiadł na skraju kanapy. Tak, że było między nimi miejsce na jeszcze jedną osobę. Nie wiedzieć czemu ten widok sprawił, że dziewczyna poczuła się bardzo zmęczona.
Przez niewyobrażalnie długą chwilę ciszy, rudowłosa zastanawiała się co (i czy w ogóle coś) powiedzieć. W końcu doszła do wniosku, że teraz nie ma z Shunem żadnych wspólnych tematów i to ją dobiło. Na szczęście chłopak odezwał się jako pierwszy.
 Dan prosił wszystkich Wojowników, żeby jutro byli obecni na tym festynie organizowanym przez Zenohelda. Nie będzie mnie jutro przy tobie. Tego od Vexosów zresztą też nie, bo oni też są wzywani. To zbyt duża i zbyt ważna impreza – oznajmił spokojnym tonem.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Czy westchnąć ze smutkiem, czy spytać kto w takim razie przejmie dyżur, a może z uśmiechem wyszeptać, że wszystko rozumie? Bo opcja z powiedzeniem prawdy, że ta sytuacja była dla niej bardzo niemiła i niekomfortowa, nawet nie przeszła jej przez głowę. Mogli dać jej znać wcześniej, skoro przygotowania do festiwalu trwały od tak dawna! A jeśli liczyli, że złapią jej niedoszłych porywaczy przed wydarzeniem i dlatego o tym nie pomyśleli, mogliby chociaż z nią ustalać opcje. A jeśli naprawdę Shun dostał rozkazy dopiero kilka minut temu, to Dan był najgorszym liderem wszech czasów. Na szczęście nie musiała wybrać żadnej z powyższych opcji, bo Shun znów się odezwał:
 Oczywiście dostaniesz opiekę. Wszyscy mamy być w pobliżu w razie najgorszego, ale nie mamy zamiaru cię zostawiać. Od nas wydelegowano już Runo, jako że jej moc jest najmniej przydatna w walce.
Alice spróbowała się uśmiechnąć, bo reakcja jej przyjaciółki na te słowa, mogłaby być zabawna, ale wciąż drażnił ją sam fakt, że jest przerzucana z miejsca na miejsce bez nawet jednego pytania.
 Vexosi w zamian za Volana obiecali dać dwie osoby, które również przydadzą się najmniej - mówił dalej Shun – Jak dla mnie, jeśli już patrzą w tych kategoriach, to powinni go zostawić przy tobie. A oni się uparli, że jest im bardzo potrzebny. Chyba za nim tęsknią. Albo wiedzą, że bez nich nie da sobie za długo rady. Spectra musi mu teraz wytrzeć nosek i potrzymać za rączkę, żeby się nie rozbeczał. Tak jak wtedy, w czasie pojedynku. Nie da rady pożyć bez opieki. Bez łaski innych.
Choć wszystko to zostało wypowiedziane chłodnym i niezdradzającym emocji tonem, było jedną wielką kpiną podszytą mocną niechęcią, a być może nawet nienawiścią. Alice tym razem nie zastanowiła się skąd tyle jadu do akurat tego chłopaka, tylko skupiła się na samych słowach. Wrednych, podłych, pasujących bardziej do młodych, niestabilnych nastolatków, a nie do poważnych, milczących ninja. A może tylko z pozoru Shun nie pasował do takich treści? Co jeśli był takim zwykłym, sfrustrowanym nastolatkiem, który był w stanie obrażać ludzi na około, a jego milczenie dawało mylne wyobrażenie o jego dojrzałości? Nie chciała tak myśleć. Nie chciała nawet rozważać, że nie zna swoich przyjaciół. Zerknęła w kierunku kuchni.
 Dlaczego tak go nie znosisz? –  spytała, chcąc w jakiś sposób bronić Lynca.
Zrobiła to jednak bardzo cicho, mając nadzieję, że może Shun tego nie usłyszy. Wiedziała, że chłopak nie znosił osobistych pytań, a to było właśnie jedno z nich. Nie miała jednak dzisiaj szczęścia, ale do tego już się przyzwyczaiła.
­–  Po prostu mnie drażni tą swoją szczeniacką, nieodpowiedzialną postawą –  odpowiedział bezbarwnie.
Alice miała wrażenie, że tu nie chodzi tylko o przerośnięte ego Lynca. Nawet nie o to co mówił albo kim był. Istotny był raczej fakt co robił – dogadywał się z nią i mieszkał pod jednym dachem praktycznie na stałe. Przez głowę dziewczyny znów przeszła szalona myśl podszyta nadzieją. Tak głupia i żenująca, że nigdy nie powinna się tam znaleźć. A co, jeśli Shun był o niego zazdrosny? Nie chciała się rozczarować, więc postanowiła już o tym nie rozmyślać.
 On nie jest taki zły - oznajmiła, siląc się na uśmiech – Bardzo mi pomaga.
– Dlatego jeszcze go toleruję - Głos Shuna był tak jak zwykle chłodny. – Chociaż wykonywanie przez mężczyznę obowiązków kobiet jest uwłaczające.
Alice nie zgadzała się z nim, ale nic nie powiedziała. Wiedziała, że został wychowany przez dziadka w bardzo tradycyjny sposób, gdzie mężczyźni są silni i pracują na dom, a kobiety są tylko od obowiązków i opiekowania się dziećmi. Jeśli by się zastanowić, to pasowała idealnie do tego obrazka, skoro nie potrafiła nic poza gotowaniem i sprzątaniem. Przecież w chemii czy matematyce przewyższał ją nie tylko dziadek, ale i każdy z członków rodziny von Hercelów. Jej moc też była strasznie słaba, niegodna pomagania Młodym Wojownikom. Powinna była skupić się na robotach w domu, bo z tego jej dziadek byłby bardziej dumny niż z jej żałosnych prób dokształcania się. Choć w jakiś sposób te głupie myśli brzmiały racjonalnie, sprawiały jej okropną przykrość i poczuła, że jeśli nie przestanie o tym myśleć, zaraz zacznie płakać. Dodatkowo dobijał ją fakt, że choć pasowała do poglądów starszego pana Kazamiego, nigdy nie stanie się częścią jego świata, bo nigdy, przenigdy nie powie jego wnukowi, że go lubi. Nie powie, że jej się podoba. Nie powie że chciałaby chociaż raz złapać go za rękę. Nie dowie się, czy on czuje to samo w stosunku do niej. A dlaczego? Bo nie. Bo ma w sobie jakieś nieracjonalne przeczucie, że tak nie powinno być; że musi zostać i opiekować się dziadkiem. To tkwiło w niej tak głęboko, że nie mogła się temu przeciwstawić.
Pochyliła głowę, próbując powstrzymać falę przygnębienia. Nie powinna mieć takich myśli.
Nastała między nimi krępująca cisza. Alice lubiła przebywać z Shunem, ale nie znosiła takich momentów, gdy oboje nie wiedzieli co powiedzieć. Chłopak nie czuł się chyba przez to tak stłamszony jak ona i pewnie nawet nie myślał o tym, żeby zacząć kolejną rozmowę. A szkoda. Ona nie miała najmniejszego pojęcia co zrobić. Mimowolnie zaczęła bawić się palcami.
 Dlaczego nie było cię dzisiaj w szkole? – spytała o coś w końcu, mając nadzieję, że to odciągnie ją od tych smutnych myśli.
Spojrzał na nią panujący nad emocjami, chłodny Shun. Taki jak zwykle. Taki jakim go wszyscy znali. Taki jakim chciał pozostać. Mimo to w jego brązowych oczach dostrzegła coś. Ciepły błysk. Nie, to niemożliwe. To musiał być odbijający się ogień.
Na jego widok nagle poczuła, że wypełnia ją obca pewność siebie. Taka sama jak wtedy, gdy musiała podać strategię. Jakby nie była do końca tylko Alice.
Nie myśl o tym, tylko uwierz w siebie i zrób coś. usłyszała głos w swoim umyśle.
A przynajmniej tak się jej wydawało. Raptem przestała panować nad tym co robiła. Nie myślała już nic. Samoistnie przysunęła się bliżej chłopaka. Teraz bardziej niż kiedykolwiek była świadoma otaczającego ich mroku, rozświetlanego przez gorący ogień. Światło tak pięknie opadało na poważną twarz Shuna. Nie widać w nim było żadnych emocji, prócz tych błysków w oczach.
Muszę ci coś powiedzieć, przybliż się wyszeptała.
To przez jej usta wyszło to zdanie, ale to nie ona je sformułowała. Jakby coś znowu zabrało jej wolę. Tak jak wtedy Mascarad. Tylko, że to nie Mascarad kochał Shuna, tylko ona. Nie miała pojęcia co się z nią działo! Nagle odpowiedź przestała się liczyć. Byli już tak blisko... Miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi. Gdyby nie to, że nią sterowano, uciekłaby.
Wtedy rozległ się głos, który sprawił, że zastygła bez ruchu.
Alice, gdzie schować ten garnek?
Ten, kto nią zawładnął zabrał swoje łapska i została sam na sam z Shunem. Był tak blisko i gdyby tylko odważyła się...
  Alice! – Ton Lynca był coraz bardziej niecierpliwy.
  Już idę! – zawołała, wstając z kanapy.
Miała wrażenie, że Shun wyciągnął rękę, by ją zatrzymać i zaraz ją cofnął, ale możliwe, że to cienie zrobiły jej psikusa. Ruszyła w kierunku kuchni na miękkich nogach, starając się odrzucić rumieńce. Właśnie do niej dotarło na co się odważyła. A raczej do czego prawie doprowadził ten, który zabrał jej wolną wolę.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Ten rozdział zawsze wydawał mi się taki... dziwny. To znaczy z jednej strony jest bardzo istotny w kontekście całej fabuły, ale  z drugiej zawsze się zastanawiam czy nie za mało. Może mam takie wrażenie, bo jest krótki? Hmm...
Szkoda mi Alice. Biedaczynka ma kryzys i to jest swego rodzaju większy punkt wybuchu.
Ale tak musi być. Najpierw porażki, żeby zwycięstwo było słodkie. :D

2 komentarze:

  1. Cuuuudo! To mój ulubiony rozdział, gdyż Alice i Shun to moja ulubiona para. Czekam na więcej takich momentów tylko we dwoje. Nie mogę doczekać się tego "wybuchu" i słodkiego zwycięstwa, ale cóż... cierpliwość popłaca. Biedulka przechodzi kryzys, ale to właśnie dlatego jest bardziej rzeczywista. Mam jednak nadzieję, że nasza maleńka lisica nabierze odwagi i stanie się pewną siebie i swoich możliwości panienką (może nawet małą zołzą, bo w końcu one są najlepsze... no i mężczyźni wolą zołzy ;) ) która odnajdzie swoją drogę w życiu, zbierze grupkę prawdziwych przyjaciół no i oczywiście zdobędzie wymarzonego chłoptasia co to zabierze ją hen do pałacu bram i będą żyć długo i szczęśliwie.Już kochana czekam na następny rozdział. Życzę Ci weny, pokładów cierpliwości, ciągłej pewności w siebie i swoje możliwości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać! ^^
      Na dalsze rozwinięcie uczuć Alice trzeba będzie jeszcze poczekać, są one tylko pobocznym wątkiem, ale w końcu znajdą swój finał. Szczerze nie wyobrażam sobie Alice jako zołzy XD. Chociaż chyba zacznę używać do niej zwrotu lisica. Bardzo mi to pasuje. Aż chce mi się dopasować do pozostałych postaci jakieś zwierzęta. :D

      Usuń