W ciemnych
oczach Kuroi Sarogaru błysnęła żądza mordu. Od dłuższej chwili stała naprzeciw
chłopaka, którego miała pokonać i wciąż nie mogła uwierzyć, że dała się nabrać.
Gdy Vexosi zaproponowali Darkusa, ucieszyła się. Pragnęła pokazać Młodym
Wojownikom, że jest lepsza od nich, a legendarny już w pewien sposób Shadow
Prove doskonale się do tego nadawał. Mało się nasłuchała o tym jak świetni
ludzie są w Vexosach i że jej grupa to tylko tania, słabsza podróbka? Teraz
jednak miała wrażenie, że została wrednie oszukana. Czy ten białowłosy,
rozczochrany chłopak był TYM Shadowem? Skutecznym, bezlitosnym i niebezpiecznym
gościem, który zawsze wracał jako zwycięzca?
Trudno było
w to uwierzyć, gdy szczerzył się szeroko, nie przejmując się tym, kogo ma przed
sobą. Znów zaśmiał się bez powodu, wywalając jęzor. Nie. To nie mógł być Vexos,
tylko jakiś wariat. Zezłoszczona spojrzała w kierunku tego całego Spectry,
czekając, aż przeprosi za głupi żart i da prawdziwego Prove'a. Tak się jednak
nie stało.
– To jest mój przeciwnik? –
warknęła ze złością, chcąc się jeszcze raz upewnić.
Zamiast
Spectry odpowiedział sam albinos:
– Nie bój się, Skarbie! Nie
oberwiesz aż tak mocno! – zaśmiał się, puszczając jej oczko.
W dziewczynie zagotowała się
krew. Nie chodziło o to, że nazwał ją Skarbem, bo do tego typu zaczepek była
przyzwyczajona. Obcy chłopacy, znajomi rodziców czy jacyś znudzeni faceci,
którzy najwyraźniej sądzili, że odzywanie się do dziewczyn w taki sposób jest
czymś właściwym, byli ignorowani, a jeśli domagali się uwagi albo podziękowań
za to, że zwrócili na nią uwagę, obrywali dyskretnym ładunkiem Darkusa. Tylko,
że ten tutaj nie powiedział tego, bo chciał okazać swoje zainteresowanie. On
się bezczelnie naigrywał! Pal sześć to całe "Skarbie", ale za sam ton
wypowiedzi nie zamierzała mu odpuścić.
Z wściekłością wyciągnęła
składany nóż z kieszeni i nie zważając na początek dyskusji o tym czy takie
zagranie jest legalne, pobiegła w stronę przeciwnika. Już miała go dziabnąć,
gdy ten... zniknął! Zatrzymała się w szoku i rozejrzała dookoła ani na moment
nie spuszczając gardy. Nie mogła zrozumieć jak to zrobił.
– On może
się przecież przemieniać w cień! – zawołała gdzieś w tle ta denerwująca Runo.
Kuroi prychnęła. Nie mogli
powiedzieć jej wcześniej? A może mówili, tylko ona nie słuchała? No bo kto
przejmowałby się słowami jakieś tam Misaki?
Spokojny nastrój oczekiwania na
walkę przerwało gwałtownie zmaterializowanie się Shadowa tuż za nią. Nie dość,
że pojawił się tak szybko, to jeszcze wyszarpnął jej z dłoni nóż i odrzucił go
w stronę Julie, która odskoczyła z krzykiem, chociaż przecież wszyscy stali w
bezpiecznej odległości i nie mogła zostać ranna choćby Kuroi się bardzo
starała. Ten irytujący głos przelał chyba czarę goryczy. Chociaż nie. Kroplą
było zabranie noża. Brunetka tak naprawdę nie potrzebowała ostrza by wygrać,
ale od samego początku postanowiła, że zada kilka ran fizycznych na pamiątkę, a
nie lubiła zmieniać planów. Chociaż tak
naprawdę potrzebowała tylko trzech
sekund na wygranie rundy, postanowiła nie rezygnować z robienia cięć. Po części
z zemsty, po części by dać sobie czas na zlokalizowanie noża, spróbowała
uderzyć Prove'a, ale ten znów rozpłynął się w cieniu. Wrzasnęła z irytacji,
kopiąc ziemię.
– Uniki nie
zapewnią ci zwycięstwa! – zawołała.
Nie doczekała się odpowiedzi, co
jeszcze bardziej ją zdenerwowało. Mrucząc pod nosem obraźliwe epitety, czujnie
obserwowała otoczenie. W końcu Shadow łaskawie się pojawił. Stał przed Młodymi
Wojownikami, machając rękoma, by zwrócić na siebie uwagę.
– Skarbie! Skarbie! Tutaj! –
wołał z głupim uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna
nie wytrzymała. To słodkie zachowanie idioty zbytnio wyprowadzało ją z
równowagi, by mogła trzymać się starego planu. Szybko uformowała w rękach
ciemną kulę i cisnęła nią przed siebie. Z satysfakcją obserwowała jak leci w
kierunku Shadowa, który stanął jak słup soli. Myślała, że już go trafi, gdy w
ostatniej chwili znów przemienił się w cień. Gdyby nie to, dosięgnęłaby celu, a
tak pocisk uderzył w Julie, która natychmiast skuliła się i zaczęła wrzeszczeć
z bólu.
Kuroi poprawiło to trochę humor.
Chciała się po prostu na kimś wyżyć, a lalunia była równie dobra jak ten
dziwak. Z radością posłuchałaby jeszcze tych krzyków, ale jak na grzecznego
Wojownika przystało, skupiła się i wyłączyła cierpienie. Taki hałas nie
pomógłby jej w koncentracji. Nagle od strony Vexosów odezwał się jakiś głos:
– Ona sprawia tymi kulami ból!
Uważaj na nie!
To wołał
niebieskowłosy chłopak w pomarańczowym płaszczu. Sarogaru nie znała jego
imienia, podobnie jak innych, zdawałoby się podstawowych, faktów o Vexosach.
Zawsze skutecznie broniła się przed wszelkimi informacjami o modnych rzeczach i
pielęgnowała swoją pełną wyższości ignorancję. Pamiętała tylko, że ten gość walczy
Subterrą, ale to nie było takie ważne. Bardziej skupiła się na jego przejętej
twarzy. Najwyraźniej nie chciał, żeby Shadow przegrał. Tak zabawnie ściągał
brwi i zaciskał pięści... Dziewczyna poczuła, że mogłaby przyglądać mu się cały
dzień, ale głośny wrzask Vexosa Darkusa ściągnął ją na ziemię.
– Wiem!
Jestem na tyle inteligentny, że sam to zauważyłem! – wołał, odwrócony tyłem do
przeciwniczki.
Trzymał ręce na biodrach, robiąc
wykład o tym jaki to jest mądry i spostrzegawczy. Zupełnie ignorował Kuroi,
która wyczuła teraz szansę dla siebie. Zaczęła formować kolejny pocisk,
błagając, by ciągnął swoje przemyślenia.
– Odwróć się!!! – darli się
wszyscy Vexosi, ale albinos miał to gdzieś.
Dochodził właśnie do tematu nie
jedzenia jego dań. Sarogaru zaśmiała się, kręcąc głową. Był słodki, ale ona nie
miała skrupułów. Rzuciła w chłopaka kulą, wciąż słuchając o tym, że przecież
korniszon w maśle orzechowym to nie świństwo, tylko nowe spojrzenie na
przekąski. Kiedy kula była tuż za nim, odwrócił się. Jego przerażenie w
momencie, gdy uświadomił sobie, że nie ma szans uniknąć pocisku było
niesamowicie zabawne! W momencie zderzenia się ciemnego obiektu z ramieniem
chłopaka, ten zaczął krzyczeć i biegać w kółko. Początkowa radość Kuroi szybko
zmieniła się w niepokój, który nieprzyjemnie zamroził jej wnętrzności. Przecież
nie powinien być w stanie się poruszyć!
Sprawa wyjaśniła się, gdy
albinos stanął w miejscu z głupim wyrazem twarzy.
– Przecież
nic nie czuję – oznajmił szczerze zaskoczony.
Pod Kuroi
prawie ugięły się nogi. Ten facet miał nie po kolei w głowie! Jak mogło mu się
wydawać, że czuje ból? Początkowe zszokowanie głupotą przeciwnika szybko
ustąpiło miejsce złości, którą potęgował widok widowni, która miała miny tylko
odrobinę mniej głupie od tych, które prezentował dziś Shadow. Może i ta złość
była dobra, bo zawieszenie Sarogaru trwało tylko chwilę.
– Jak to on NIE CZUJE?!!! –
wrzasnęła zbyt wyraźnie rozczarowana.
Miała wrażenie, że została
wrednie oszukana. Skoro był odporny na jej kule bólu i nie mogła skończyć tego
w kilka chwil, to został jej tylko ten przeklęty nóż, który leżał kilka kroków
od niej. Podeszła w jego stronę i podniosła przedmiot, mamrocząc coś o
nadmiernym wysiłku i o tym jak nienawidzi zmieniać planów. Kątem oka
obserwowała cały czas przeciwnika, jednak ten stał po raz kolejny tyłem do
niej, słuchając przypuszczeń niebieskowłosego. Głupi Prove zachowywał się jakby
mu nie zależało na walce! Spectra też nie podejmował jakiś ambitniejszych
kroków, ale z tego co widziała, miał strategię, a ten cały Shadow zachowywał
się niepoważnie jak rozpieszczony bachor.
Ruszyła w jego stronę, trzymając
nóż w gotowości. Nie chciała go zadźgać ani zranić (za mocno). Przyznawała, że
pomijając postawę był całkiem fajny. Postanowiła go tylko postraszyć. Nie
wyglądało to na trudne zadanie, bo tamten wciąż rozmawiał, ale była czujna.
– Masz najwyraźniej odporność.
Nie wiedzieliśmy o niej, bo nie walczyłeś z kimś o takiej mocy – tłumaczył
wciąż ten Vexos Subterry.
Miał taki przyjemny,
zaangażowany głos, że Kuroi chciałaby go słuchać godzinami. Skupiała się na
nim, ignorując krzyki pozostałych Vexosów. Znów informowali, żeby albinos
skupił się na walce i by łaskawie się odwrócił. On odpowiadał tylko, że wie co
robić chociaż na to nie wyglądało. To nie była walka, tylko żenada! Bez
przeszkód przyłożyła ostrze pomiędzy łopatkami chłopaka.
– Przegrałeś – mruknęła
znudzona, nie mając ochoty nawet na zadanie żadnej pamiątkowej rany.
Shadow odwrócił się w jej stronę
bez krępacji jakby nie czuł stali na plecach. Ostrze, zamiast przebić materiał,
wyszczerbiło się jakby peleryna miała jakieś zakichane pole siłowe. Tego
najbardziej potrzebowała! Kolejnych utrudnień! Dziewiętnastolatek przyjrzał się
jej zdziwiony jakby nic nie rozumiał.
– Co mówiłaś, Skarbie? – spytał
bezczelnie.
Sarogaru
poczerwieniała i wściekła przyłożyła wyszczerbiony, ale nadal ostry nóż do szyi
chłopaka. Teraz wiedziała, że nie zawaha się przebić mu krtani.
– Poddaj
się, kretynie! – warknęła.
– A dlaczego? – zapytał
zdziwiony, ale gdy spojrzał w dół wymamrotał tylko coś, co przypominało
"Aha!".
W Kuroi wstąpiła nagle nowa fala
podekscytowania. Nie chodziło tylko o to, że poczuła się zwyciężczynią. Ochota,
by wreszcie to wszystko zakończyć odeszła i nawet żałowała, że to koniec, kiedy
na twarzy Shadowa pojawił się szeroki uśmiech, który zachwiał jej pewność
siebie. Po raz setny tego dnia Prove zarechotał, wywieszając jęzor.
– Czyli
walczymy na serio, Skarbie? – wydyszał wreszcie.
Znów
przemienił się w cień, nim zdołała go przebić, a wszystko jej świadkiem, że
próbowała! Przeklinając w myślach swoją powolność, spojrzała za siebie. W samą
porę, bo Shadow znów się tam pojawił. Tym razem nie czekała na nic ani nie
zawahała się. Z całej siły pchnęła nóż w stronę brzucha albinosa. Ten zgrabnie
się wywinął, wciąż chichocząc jak opętany. Kuroi z niedowierzaniem patrzyła jak
łapie ostrze dłonią i wyrywa z jej ręki. Jego oczy rozszerzyły się w
zdziwieniu, gdy odrzucił przedmiot w bok.
– To boli! – wrzasnął
płaczliwie, zerkając na głęboką, postrzępioną ranę w dłoni, ale brzmiało to
zbyt teatralnie, by uwierzyła, że się naprawdę zdziwił.
A może tak to odebrała, bo była
wściekła za zabranie broni? Nie kontrolując się, złapała za białe kłaki i
pociągnęła je z całej siły. Prove wrzasnął, ale nie był dłużny. Kopnął ją w
łydkę, a potem zdrową ręką uderzył ją pięścią w żuchwę. Dziewczyna zachwiała
się, puszczając włosy przeciwnika, ale szybko doszła do siebie i dźgnęła go
łokciem w brzuch tak mocno, że aż zabrakło mu tchu. Ale to nie był koniec
zemsty za krwawiące usta. Walnęła go w skroń zaciśniętą dłonią. Shadow zamknął
oczy i zaczął kopać i uderzać na ślepo. Ona zrobiła to samo.
Nawet jeśli ta walka nie
wyglądała na pojedynek osób z mocą, tylko na zwykłą szczeniacką bójkę,
wywoływała silne emocje. Dziewczyna pomiędzy świstami poruszanego ciała
usłyszała głos tego małego konusa od Aquosa, który zbierał zakłady. Wkurzyła
się na niego, a całą nową frustrację włożyła w kolejne ciosy i kopniaki. Czuła
silne uderzenia Prove'a, ale wyczuwała też, że i ona trafia w cel. Oboje
upatrzyli sobie twarze, jako że tam ataki najbardziej oszołamiały. Problem był
taki, że ona była znacznie niższa, co sprawiało, że była na straconej pozycji.
Nagle poczuła bardzo mocne uderzenie w
szczękę. Miała wrażenie, że zaraz rozleci się na milion kawałków. Otworzyła
zaszklone oczy i wzięła wielki zamach nogą. Jeszcze nigdy nie wykonała tak
potężnego ciosu jak ten.
Shadow wydał z siebie tylko
pisk, podobny do nadepniętej myszy i skuliwszy się na ziemi, wyszeptał, że się
poddaje. Dziewczyna była trochę zawiedziona. Zwykły kop pomiędzy nogi powalał
największych twardzieli. Z podniesioną głową ruszyła w stronę Młodych
Wojowników, chociaż musiała przyznać, że dumny chód nie należał do łatwych w
tych warunkach. Szybko wytarła krew z wargi, dopiero teraz zastanawiając się
nad bólem. A pulsowały wszystkie miejsca, w które uderzył Shadow. Szczególnie
szczęka. Ręce, którymi atakowała, sprawiały wrażenie, że coś chce je rozsadzić
od środka.
Nigdy nie żałowała, że nie
potrafiła jak Tomachi wyciszyć pewnych bodźców i teraz też nie miała zamiaru.
Wystarczyło, że przytłumiła wszystkie pulsujące miejsca w taki sposób, by nie
okazywać słabości i nie krzywić się przy nieprzemyślanym ruchu, ale nadal je
wyraźnie czuć. Ból był częścią chwały. Słodką pamiątką zwycięstwa jak brak
oddechu po długim biegu czy poczucie zapełnienia po obfitym obiedzie.
Podchodząc bliżej, przestała
skupiać się na swoich wewnętrznych przeżyciach, a skontrolowała rzeczywistość.
Jej spojrzenie niby przypadkowo padło na kamienną twarz Shuna Kazamiego. Zdała
sobie nagle sprawę jaki jest zimny i zamknięty w sobie, jak niewiele emocji
pokazuje zwłaszcza w porównaniu do tego niebieskowłosego Vexosa. Nie rozumiała
jak mógł się jej podobać. To było tak absurdalne i prawie uwłaczające, że
postanowiła wyjaśnić to nieporozumienie jak najszybciej. Podeszła do chłopaka,
patrząc w jego pozbawione emocji oczy.
– Ich płaszcze mają jakieś pole
siłowe – zaczęła od pierwszej lepszej wiadomości, która na tym zimnym posągu
nie zrobiła chyba żadnego wrażenia. – To może być problem – dodała, znów
zirytowana milczeniem chłopaka.
Patrzyła na niego, zastanawiając
się, co kiedyś w nim widziała. Wyraźnie czuła na sobie kilka ciekawskich
spojrzeń, a świadomość, że nie zobaczą po niej bólu czy zmęczenia sprawiała, że
czuła się wspaniale. Do szczęścia brakowało jej tylko jednego.
– Już cię nie lubię – warknęła w
końcu i ruszyła w stronę pustej ławki.
Wciąż czuła na sobie wzrok tej
żałosnej bandy, ale to ignorowała. Tak samo jak szeroki uśmiech na twarzy
rudej, który pojawił się zaraz po jej słowach. Gdy rozsiadła się wygodnie,
wlepiła ciemne oczy w niebieskowłosego Vexosa w pomarańczowym płaszczu. Razem z
tym największym gościem w czerwonawych włosach podnosili znokautowanego
Shadowa. Z takiej odległości nie słyszała co mówi długowłosy, ale sposób w jaki
dotykał znokautowanego kolegi, pomagał mu iść, a potem jak go opatrywał, wciąż
gestykulując, sugerował, że bardzo się tym wszystkim przejął. To było słodkie.
Dziewczyna,
nie niepokojona przez nikogo, na nowo obtarła krew z wargi, która ciekła
obficiej niż przypuszczała i obiecała sobie, że dowie się kim jest ten gość,
który zwrócił jej uwagę.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej, przepraszam za obsuwę, ale obecnie skupiona jestem na bardzo ważnym wydarzeniu, a raczej na przygotowaniach do niego. Przez kolejne 2 tygodnie rozdziały mogą pojawiać się z opóźnieniem. Myślałam, że dam sobie radę i to nie wpłynie na publikowanie tej historii, ale ostatnimi czasy wracam wieczorem, kładę się na kilkuminutową drzemkę i budzę się o 1 w nocy. XD Po zakończeniu projektu, wszystko powinno wrócić do normy. :)
Dzięki za motywacyjne kopy! Powinnam szybciej dać znać co się dzieje, ale... Cóż. Ogarnę to jeszcze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz