Spectra
sam nie wiedział jak dostał się na oddział. Nikt go nie
zatrzymywał ani nawet nie zauważał. Ludzie biegali, ściśle
trzymając się wyznaczonych ścieżek. Mechanizm działał aż za
perfekcyjnie, nieludzko albo to jemu tak się wydawało. Widząc
szpitalne korytarze, sale, słysząc zbyt głośne kroki i dźwięki
aparatury, przypomniał sobie mimowolnie grę, w którą jakiś czas
temu grał Shadow. Tylko, że tutaj ludzie mieli twarze i nie
próbowali go zabić. Reszta była prawie że identyczna. Jaskrawe
światło, odbijające się od pustej, białej powierzchni, dziwnie
nierealne odgłosy (to wina adrenaliny! Zatykała mu uszy!) i
charakterystyczny zapach szpitala. Co prawda gra nie oferowała
doznań zapachowych, ale Phantom czuł go, widząc jak jego podwładny
beztrosko próbuje znaleźć kolejny sposób na zamordowanie swojej
postaci. Jako dziecko spędził dość czasu na oddziale, żeby sam
widok uruchamiał inne zmysły.
„Ale
to świetna zabawa!” Tak odkrzyknął Shadow na krótkie pytanie o
sens grania w taki horror. „Latasz po szpitalu, próbując przeżyć
spotkania z potwornym personelem! Albo tak jak ja szukasz wszystkich
animacji śmierci głównego bohatera! To jest naprawdę śmieszne!
Nie masz w sobie ani krzty radości?!”
Nie.
Spectra nie czuł się ani trochę radosny, gdy chodził między tymi
ludźmi, szukając Gusa. To nie było nawet trochę zabawne! Gus był
ciężko ranny. Skoro zawaliły się na niego chyba trzy stoiska,
sytuacja nie była dobra! A jeśli on właśnie umierał a jego tam
nie było?!
Spectra
nie był głupi. Wiedział, że jego obecność tak naprawdę
niewiele zmieni. Tak czy siak nic nie przegapi. Nie będzie ostatnich
słów czy pokrzepiającego uśmiechu. Nic nie da trzymanie
umierającego za rękę. Gus będzie nieprzytomny. A on będzie stał
nad jego bladym ciałem, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Ostatnie
słowa są tylko na filmach i to tylko po to, żeby naprowadzić na
coś głównego bohatera. Ile razy denerwował się na tą scenę i
powtarzał Gusowi, że to nierealne i całkowicie niepotrzebne?
Minął
kolejną grupę lekarzy. Chyba nawet go nie zauważyli, chociaż
czerwień musiała rzucać się w oczy w takim miejscu. Mieli aż tak
napięty grafik czy nie przeszkadzał im nieproszony gość? W ogóle
gdzie się znajdował? Jaki to był oddział? Odwiedziny są tu
dozwolone? Do tej pory szedł tylko za sygnałem z komunikatora.
Mimowolnie
zerknął na odczyt jeszcze raz i podążył w odpowiednią stronę.
Gdy stanął przed drzwiami, za którymi miał znajdować się jego
podwładny, poczuł, że nie może się ruszyć. Ciężar, który
odczuwał od początku wędrówki po tych korytarzach, wzmógł się.
Miał wrażenie, że zaraz osunie się na podłogę. Starając się
nad sobą panować, spojrzał w szklaną część drzwi.
Na
sali było tylko jedno łóżko i właśnie na nim leżał Gus.
Spectra dostrzegł tylko jego niebieskie włosy, bo krzątająca się
kobieta przeszkadzała w zorientowaniu się w sytuacji, ale tyle
wystarczyło. Mocno nacisnął klamkę i wszedł do środka.
Kiedy
zbliżył się do łóżka, dostrzegł kilka urządzeń
przyczepionych do obtłuczonego i zakrwawionego ciała. Przez to
trudno było zorientować się w stanie pokrzywdzonego. Dlaczego go
nie opłukali?! Przecież bez tego nie będą w stanie sprawdzić czy
gdzieś wciąż nie krwawi?! Czy te kilka bandaży założyli w ogóle
lekarze?!
Kobieta
odwróciła się nagle w stronę przybysza i stanęła między nim, a
Gusem. W jej oczach widać było upór i ogromne znużenie.
– Tu
nie można wchodzić! – oznajmiła twardo.
– Robię
to, co mi się podoba – Spectra sam zdziwił się, że jego głos
brzmiał tak mocno i chłodno.
Spróbował
się przesunąć, żeby móc jeszcze raz spojrzeć na chłopaka, ale
kobieta podążyła za nim. Lider nie rozumiał dlaczego tak bardzo
chciał się do niego zbliżyć. Przecież jeszcze rano go irytował.
Czy to ta głupia, ludzka natura, która chce wszystkiego na odwrót?
To ona kazała się gniewać na Gusa, kiedy ten szukał kontaktu? I
to ona teraz opętywała jego myśli, podsuwając coraz to nowe
rozwiązania usunięcia z drogi tej kobiety? Chciał tylko poprawić
skołtunione włosy i dotknąć choćby dłoni, żeby przekonać się,
czy jest jeszcze ciepła. Czy to było wiele?
– On
jest w ciężkim stanie! Musi mieć spokój! – warknęła kobieta,
budząc go z rozmyślań.
Nie
wydawała się możliwa do przekupienia. Przypominała rechoczącą
wiedźmę-strażniczkę z innej gry Shadowa.
– Skoro
to ciężki stan, czemu leży tutaj? Czemu nikt się nim nie zajmuje?
– głos Phantoma nadal brzmiał spokojnie mimo nagromadzonych
emocji.
Kobieta
patrzyła na niego przez chwilę zmrużonymi oczami. Wyglądało to
tak jakby dobierała odpowiednie słowa.
– Przez
te dzisiejsze rozróby mamy bardzo wielu rannych, którzy są w
gorszym stanie niż on, panie Spectra – wycedziła w końcu. –
Dlatego proszę nie utrudniać. Nie mam czasu na głupoty!
Wyraźnie
usłyszał wyrzut. Winiła ich za niedostateczną ochronę. Na pewno
nie była jedyna. Ludzie będą domagać się ukarania winnych.
Spectra zawsze się z tym zgadzał. Dla niego błędy popełnione w
pracy były najgorszym możliwym przewinieniem. Ale teraz jak miał
ukarać Gusa za odejście z wyznaczonego terenu? Gdy ktoś jest w
ciężkim stanie wszystko mu się wybacza. Poza tym wiedział
przecież, że będzie do niego wędrować. Ustalając podział, miał
taką świadomość. Jak miał go ukarać za swój błąd?
Wściekłe
spojrzenie wbijało się w niego coraz mocniej. Jakby wiedziała, że
to on rozmieścił wszystkich w ten cudownie bezmyślny sposób.
Jakby wiedziała, że gdyby samolubnie nie wyznaczył Gusa daleko od
siebie, wszystko byłoby dobrze. W ten oto sposób chciała go
przepędzić. Brawo! Bo przecież dylematy moralne i wyrzuty sumienia
to dla przywódcy najgorsze zło! Spectra nie mógł się powstrzymać
od gorzkiej myśli, że znalazł nowy sposób na śmierć w grze
Shadowa. Pożarcie przez wyrzuty sumienia.
Nie
mogąc już patrzeć na kobietę, wyszedł bez słowa. W tym momencie
chciał uciec jak najdalej.